CYRK
WRACA DO LŻEJSZYCH ZADAŃ
Po emocjach, jakie serwowały
poprzednie tomy „Karnevala”, akcja, która wraca w dwudziestym pierwszym wydaje
się, jakby chwilą oddechu. Odpoczynkiem. Czy oznacza to, że poziom całości
spada? Trochę tak, jednak nadal jest tak wysoki i znakomity, że nie sposób nie
bawić się doskonale w trakcie lektury. A, że akcja posuwa się wreszcie do
przodu, ci, którzy czekali na rozwój niektórych wątków, będą bardzo zadowoleni.
Po szalonych walkach, odkrywaniu
tajemnic przeszłości i kolejnych śledztwach, CYRK wraca do lżejszych zadań.
Zaniedbał bowiem rozrywkową stronę swojej działalności, dlatego też nadszedł
czas na przedstawienie. Nyanperona wkracza do akcji, nawet Gareki paraduje w
stroju królika! Wśród śmiechów, jaskrawych barw i unoszących się wokoło
baloników, nie wszystko jest jednak tak idealne, jak chcieliby tego ludzie.
Pojawienie się złodzieja nie jest co prawda jakąś wielka tragedią, ale nikt nie
wie jeszcze do czego to wszystko doprowadzi. Ze złodziejem konfrontuje się
bowiem nie tylko CYRK, ale także i pewna kobieta. Garekiemu wydaje się ona
dziwnie znajoma, ale gdzie mógł ją już spotkać? Odpowiedź na to pytanie może go
zaskoczyć…
Tymczasem Karoku i Uro zaczynają
działać. Gdy dochodzi do nieoczekiwanego ataku na statek trzeci, którego mimo
osłon, nikt nie był w stanie odeprzeć, sytuacja staje się coraz groźniejsza.
Wydaje się, że nikt nie jest bezpieczny, niemniej załogi pozostałych statków
kontynuują swoje działania. Do czego jednak to wszystko zmierza?
„Karneval” nigdy nie był serią
utrzymującą się na równym poziomie. Nigdy jednak także, za wyjątkiem pierwszych
dwóch części, manga ta nie zniżyła się poniżej wysoko postawionej poprzeczki i
tak jest także teraz. Dwudziesty pierwszy tomik jest świetny, nawet jeśli nie
jest taką emocjonalną petardą, jak jego poprzednicy. Zresztą wcale nią być nie
musi, bo przecież cykl ten od początku stawiał silny akcent na nieco inne
aspekty całości, które tu są mocno podkreślone.
O czym mowa? Oczywiście o dwóch
podstawowych składowych „Karnevala” – słodyczy i tajemnicy. Słodycz króluje w
pierwszej części tomiku, ta festiwalowa wręcz barwność (wyraźna nawet w
czarno-białych ilustracjach) aż bije po oczach, kojarząc mi się z sennymi
sekwencjami parady z anime „Paprika”. Tajemnicy nie brak w działaniach Karoku i
tym, co właściwie dzieje się z Naiem. Bo finał pokazuje, że dzieje się wiele, a
wątek zapowiada się ciekawie. Dobrze więc, że na kolejną część nie trzeba
będzie długo czekać, bo mam ochotę dowiedzieć się co dalej.
Podsumowując: miłośnicy serii będą
zadowoleni. Szczególnie ci, którzy chcieli odpocząć od emocjonalnych scen. Jak
zwykle więc polecam całość.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz