GARFIELD
ZNÓW IMPONUJE
Każdy właściciel kota wie, że
„Garfield” to w równym stopniu komedia, co opowieść dokumentalna. I fakt ten
między innymi jest jednym z elementów, które przesądziły o sukcesie dzieła Jima
Daviesa. Sukcesie trwającym już ponad cztery dekady i wciąż niesłabnącym. Z
okazji czterdziestych urodzin leniwego kota, wydawnictwo Egmont zdecydowało się
w zeszłym roku rozpocząć wydawanie zbiorczych tomów jego przygód. Pierwszy tom,
jak się można było spodziewać, okazał się wprost rewelacyjną propozycją dla
czytelników w każdym wieku. Tak samo jest też z drugim, w którym autor jeszcze
bardziej dopracowuje swój charakterystyczny styl i udowadnia, że ani przez
chwilę nie cierpi na brak świetnych pomysłów.
O fabule, jak to w przypadku zbioru
pasków, trudno jest właściwie powiedzieć coś konkretnego. Każdy epizod, nawet
jeśli czasem te układają się w większą (głównie pod względem tematycznym, niż
fabularnym) całość, to krótki, zamknięty skecz. To, co jednak trzeba wiedzieć,
to to, że tytułowy Garfield to leniwy, gruby kot. Miłośnik lazani, wróg
rodzynków w cieście i bestia, która nie przepuści żadnemu listonoszowi. Psa o
imieniu Odie też zresztą czeka nieciekawy los. Podobnie, jak Johna Arbuckle’a, jago
Pana/służącego (zależy kogo by o to spytać) towarzyszącego mu w jego dolach i
niedolach…
Przy okazji omawiania pierwszego
tomu „Garfielda”, skupiłem się na przybliżeniu faktów na temat jego powstania,
genezy pomysłów na postacie i niektóre wątki i tym podobne sprawy, teraz więc
pozwólcie, że powiem nieco na temat jego sławy. W końcu komiksy rzadko
zdobywają rekord Guinnessa, prawda? A Garfield
zdobył – jako seria pasków drukowana w największej liczbie gazet na świecie:
łącznie jego przygody publikuje ok. 2600 pism i dzienników. Poza tym doczekał
się dwóch filmów fabularnych, dwóch seriali animowanych, kilku produkcji
telewizyjnych i trzech animacji komputerowych przeznaczonych na rynek wideo. Z
jego przygodami powstało także kilka gier komputerowych, a nawet wystawianego
na deskach musicalu. A to tylko między innymi.
Niewiele serii może pochwalić się
czymś takim, prawda? A przecież „Garfield” mimo wszystko nie jest tworem
oryginalnym, w końcu historia humorystycznych pasków gazetowych sięga początków
samego komiksu i od zawsze łączyła czystą rozrywkę z zaangażowaną satyrą. Jako
rzecz łatwo dostępna, były też z zasady przeznaczone właściwie dla czytelników
w każdym wieku. A jednak przygody leniwego kota, jako jedna z nielicznych
serii, tak bardzo zjednały sobie sympatię czytelników. Wszystko dzięki
niesamowitej wnikliwości i specyficznemu humorowi Daviesa, który – co też nie
należy do nowości – poprzez zwierzęta ukazuje nam prawdę o nas. Odbitą w
krzywym zwierciadle, ale jakże trafną i dogłębnie sportretowaną.
Jednocześnie serwuje nam naprawdę
znakomitą rozrywkę, która śmieszy i poprawia humor. Dzieci inaczej odbiorą
obecne tu żarty, dorośli inaczej, każdy kto zechce tylko się bawić, dobrze
będzie się bawił, ale na czytelników z ambicjami czeka tu refleksyjna chwila
prawdy. A wszystko to znakomicie zilustrowane, w sposób prosty, kolorowy i
wpadający w oko i absolutnie rewelacyjnie wydane. Kto kocha dobre komiksy,
które wiedzą, że komedia nie powinna tylko i wyłącznie śmieszyć, powinien
koniecznie sięgnąć po ten, jak i wszystkie pozostałe tomy. Tym bardziej, jeśli
posiada kota.
Komentarze
Prześlij komentarz