KONIEC
DROGI PIESKA
I oto nadeszła chwila końca
kolejnej miniserii mangowej od Waneko – „Shinigami Doggy”. Czy będzie mi żal
pożegnać się z jej bohaterami? Nieszczególnie, bo opowieść ta, mocno kojarząca
mi się z „Yami no matsuei”, do wielkich dzieł nie należała. Była jednak sympatyczną,
lekką niezobowiązującą rozrywką i spędziłem z nią kilka miłych chwil. Dlatego
nie żałuję czasu poświęconego na lekturę i cieszę się, że finał zachował ten
sam poziom, co poprzednie części.
Zaczyna się ostatni akt opowieści.
Licealista Ken po zgodnie został pieskiem boga śmierci, Shina, by wypełniając
zadania odzyskać swoją egzystencję, ale przez to wszystko się pokomplikowało.
Chłopak spotyka się z Shinem by dowiedzieć się za co ten jest ścigany,
nieświadomy, że sam jest główną przyczyną tego stanu rzeczy. Chce bowiem
doprowadzić do końca to, co zaczął, a jednocześnie nadal pomagać duszom.
Tymczasem w pościg rusza nowa postać. Czym zakończą się szalone wydarzenia? I
co jeszcze czeka na bohaterów zanim nastąpi wielki finał?
Wspomniany przeze mnie na wstępie
cykl „Yami no matsuei” był mangą shoujo, „Shinigami Doggy”, choć traktuje
właściwie o tym samym, bo o pracy Śmierci, jest opowieścią bardziej shounenową,
mimo iż klasyfikowany jest najczęściej jako josei – czyli manga kobieca.
Jakkolwiek by jednak nie traktować tej serii, jest to po prostu przygodowa
komedia z solidną dawką fantastyki, opowiadająca o losach nastoletniego
chłopaka, któremu zeszło się z tego świata. Jest więc zabawnie, trochę brak
tutaj wzruszeń, a całość bywa dość leniwa nawet mimo szybkiego tempa, ale czyta
się to wszystko nieźle, a czasem trafiają się bardziej udane momenty.
Ponieważ jest to jednak historia o
śmierci, czasem zdarza się także coś klimatycznego czy nawet brutalnego. Ale i
tak całość jest lekka i raczej sympatyczna. Proste postacie, proste wydarzenia…
wszystko to zmierzało do oczywistego finału i wielkich zaskoczeń raczej tutaj
nie uświadczycie. Ale jak już pisałem, nie żałuję przeczytania „Shinigami
Doggy” i uważam, że finał wyszedł całkiem udany i utrzymał poziom do jakiego
przyzwyczaiły nas poprzednie tomy.
Oczywiście o ile fabule można coś
zarzucić – choćby poprowadzenie niektórych wątków czy pewną wtórność – o tyle
szata graficzna jest naprawdę miła dla oka. Dość prosta, ale wyrazista, łącząca
w sobie cechy charakterystyczne dla mang kobiecych, z tymi przeznaczonymi dla
nastoletnich chłopców, jest przyjemna, a momentami także i nastrojowa. O wiele
lepsza, niż można by sądzić po ilustracjach zdobiących okładki.
Kto lubi takie klimaty, śmiało może
po „Shinigami Doggy” sięgnąć. Nie jest to żadna wybitna seria, ale jako niezobowiązująca
rozrywkowa sprawdza się nieźle. Ot całkiem udany przerywnik między dłuższymi,
bardziej wymagającymi opowieściami.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz