UPADEK
DRZEWA AOGIRI
Tempo „Tokyo Ghoula:re” nie spada. Po
kilku tomach, w których przeważały rozmowy i bardziej stonowane momenty, akcja
przyspieszyła i wcale nie zamierza zwolnić. To, co dzieje się na stronach tej
części, łatwo można podsumować dwoma słowami: „bitewny chaos”. I chociaż
liczyłem, że twórca skupi się w tej części na wydarzeniach, które zakończyły
poprzedni tomik, czego mi poskąpił, zabawa z ghulami jest znakomita i nie
zawiedzie żadnego miłośnika serii.
Wydarzenia na wyspie Rushima
zbliżają się ku końcowi. BSG, które zaatakowało znajdującą się tu główną bazę
„Drzewa Aogiri”, żeby raz na zawsze wyeliminować należące do niej ghule, jest
coraz bliższe osiągnięcia swojego celu. Oddział Suzuyi walczy z bliźniaczką.
Szaleństwo i śmierć przeplatają się ze sobą w wirze walki, a na scenę powraca
sam Suzuya, którego przeciwnik miał za martwego. Czy jego pojawianie się może zaważyć
na losie tego starcia?
Tymczasem na polu walki z Tatarą
pojawia się Owl. Odział BSG staje z nim do walki. Z tym, że to dopiero początek
problemów z tą postacią. Gdzieś indziej trwają bowiem chore eksperymenty pod
kryptonimem Owl, gdzie ciała poległych inspektorów służą do prób odtworzenia
tego, co spotkało Kanekiego. Co się stanie, gdy uda się zaszczepić ludziom
fragmenty ciał ghuli, tak by zaczęli władać ich mocami?
„Tokyo Ghoul:re”, tak samo jak
„Tokyo Ghoul” to manga typu shounen, ale przeznaczony dla nieco starszych
czytelników, niż zwyczajowe przedstawiciele tego gatunku. Podstawową rzeczą,
która ją wyróżnia, jest jej brutalność, obecna zarówno w rysunkach, jak i w
warstwie słownej. Walki bohaterów są krwawe, eksperymenty, które pojawiają się
na stronach czy takie wątki, jak pożeranie ludzi tak samo. Bohaterowie co
chwila padają albo okaleczeni, albo martwi, a z ich ust płyną przekleństwa –
nie szeroko rozumiane wulgaryzmy, a przekleństwa właśnie. Ale to też część
uroku tej opowieści, dobrze pasująca do jej mrocznej strony, która przecież od
samego początku dominuje na łamach serii.
Ale mamy tu także humor, sporo
lekkości i zdarzają się też sympatyczne momenty. „Tokyo Ghoul:re” jest
klimatyczny, jest nastrojowy, ale nie zapomina przy tym, że jest shounenem,
gdzie liczą się walki i niepozorny bohater-wybraniec, nawet jeśli nie jest on
cały czas obecny w opowieści, i gdzie spotkać można nieco łagodnej erotyki (w
tym tomie bardziej wyraźnej). Te elementy może nie są aż tak widoczne na
pierwszy rzut oka – a przynajmniej już nie teraz – ale to one sprawiają, że
dorośli fani „Dragon Balla” i innych tego typu historii, którzy jednocześnie
cenią horrory, znajdą tu coś dla siebie.
Tym bardziej, że całość jest
świetnie i realistycznie zilustrowana. Co prawda w tym tomie wkradło się nieco
więcej niechlujności, przypominającej mi prace Tsutomu Niheiego, ale seria
nadal robi duże wrażenie pod tym względem. Starszym fanom shounenów i
miłośnikom krwawych horrorów akcji
polecam „Tokyo Ghoula” z czystym sercem.
Komentarze
Prześlij komentarz