Lou! #2: Sielnka - Julien Neel

Z HUMOREM I POWAGĄ


„Lou!” to zdecydowanie najsłabiej narysowana z wszystkich czterech serii wydawanych w ramach linii „Komiksy są super”. Ale ani nie znaczy to, że opowieść ta jest nieudana pod względem graficznym, ani tym bardziej, że jest to po prosu słaby komiks. Nic bardzie mylnego. Przygody dziewczynki piszącej swój pamiętnik to rozbrajająca, wciągająca lektura, którą z czystym sercem mogą polecić wszystkim miłośnikom dobrych, europejskich serii komediowych, bo i śmieszy, i potrafi skłonić do myślenia. Graficznie też nie rozczarowuje, po prostu pozostałe cztery tytuły bardziej wpadły mi w oko, choć i ten ma swój ewidentny urok.


Lou to pełna uroku i rozpierającej ją energii dziewczyna. Wychowywana samotnie przez matkę pisarkę, wykazującą niezdrowe zainteresowanie grami komputerowymi, które potrafią pożreć cały jej czas, zmaga się z problemami jakie nastręcza jej wiek. Pierwsze miłości, szkolne troski, wyśmiewanie przez rówieśników (Lou, jak na artystyczną duszę przystało, sama projektuje swoje ubrania, co bywa różnie odbierane), poznawanie nowych ludzi, wkraczanie w nastoletniość… W tym tomie zaczynają się wakacje, na Lou, czas szaleństw, przygód i… Jak zwykle kończą się zbyt szybko, ale powrót do domu bynajmniej nie przynosi wytchnienia. Wręcz przeciwnie, nie dość, że matka okazuje się być w ciąży, to jeszcze pożar pozbawia obie mieszkania i rzuca w rodzinne strony rodzicielki, gdzie czeka wiele wspomnień. Pytanie tylko dobrych, czy złych?


Drugi tom „Lou!” okazuje się być jeszcze lepszy od pierwszego. Już tamten podejmował ważną tematykę, w sposób co prawda lekki i zabawny, ale też i nie pozostawiający wątpliwości, że nad niektórymi kwestiami powinniśmy pochylić się na dłużej. Ten jeszcze bardziej wnika w takie tematy – jak zresztą widzicie już po samym opisie – a to sprawia, że całość nabiera wagi, mocy i jakości. Porównując z innymi tytułami z linii wydawniczej „Komiksy są super”, „Lou!” może i jest najsłabiej narysowana, ale to jednocześnie najlepszy fabularnie – obok „Ernesta i Rebeki” – spośród jej tytułów, a to spore osiągnięcie, skoro wśród konkurencji znajduje się choćby klasyczny cykl „Ptyś i Bill” tego samego autora, który dał nam „Sprycjana i Fantazjusza”.


Wracając jednak do szaty graficznej to w jej prostocie i dość intensywnej palecie barw także kryje się pewien urok. Julian Neel, znając swoje ograniczenia, skupia się na tym, by na stronach dużo się działo. Kadrów jest więc wiele, ilustracje są niewielkich rozmiarów, ale jednocześnie autor stara się zawrzeć w nich całkiem sporo szczegółów. Daje to ciekawy efekt i nawet jego pewna niechlujność potrafi urzec. Jako całość „Lou!” to po prostu naprawdę dobry komiks, mądry i zabawny. Coś, przy czym i dzieci, i ich rodzice spędzą miło i pożytecznie czas. Ja ze swej strony polecam.


A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze