OSTATNI STRZAŁ
Seria „100 naboi”, legendarne dzieło,
które duetowi Azzarello / Risso przyniosło sławę i kultowy status, wreszcie
dobiega końca. Polscy czytelnicy na tę chwilę czekali wiele długich lat, ale w
końcu nadeszła. I warto było doczekać tego momentu, bo ostatni tom cyklu trzyma
poziom poprzednich i w satysfakcjonujący sposób doprowadza do finału wątki,
które od dawna rozpalały wyobraźnię fanów. Gotowi na szaloną akcję, która
przeciągnie Was po najbrudniejszych zaułkach, w towarzystwie bohaterów, których
nie chcielibyście spotkać w swoim życiu?
Straceńcy, ludzie, których życie się
zawaliło, typy spragnione zemsty… Wszyscy oni dostają drugą szansę, kiedy
tajemniczy agent Graves wręcza im walizkę z bronią i stoma nabojami, dane
człowieka, który doprowadził ich do obecnego stanu a także gwarancję, że jeśli
użyją tego wszystkiego do zemsty, będą nietykalni. Dlaczego to robi? Skąd ma
taką władzę? Gdy wszystkie elementy układanki powoli wskazują na swoje miejsce,
wydarzenia nabierają tempa, a zagrożenie narasta. Co takiego wydarzyło się w
Atlantic City? Czym skończy się rozgrywka z Minutemenami? I do czego to
wszystko doprowadzi?
Świetna to była seria, oj świetna. Kiedy
przed laty zaczęła ukazywać się nakładem nieistniejącej już oficyny Mandragora,
była jednym z najlepszych tytułów dostępnych na polskim rynku. Tym bardziej żal
było, kiedy wydawca upadł, pozostawiając fanów bez nadziei na kontynuowanie „100
naboi”. Niedawno jednak Egmont postanowił wznowić całość i teraz możemy cieszyć
się kompletem stu zeszytów zebranych w pięciu potężnych tomach. Tomach imponujących,
pięknych edytorsko, ale to już standard dla wydawcy.
I standardem, tym razem dla autorów,
jest rewelacyjna jakość serii, którą stworzyli. Zebrane tu komiksy to mistrzowski
popis zarówno pod względem scenariusza, jak i ilustracji. Świetna fabuła,
oparta na sprawdzonych, najlepszych motywach z dzieł noir, z których Azzarello
udało się wycisnąć wszystko, co najlepsze, podlana wielką konspiracja zahaczającym
o spiskowe teorie dziejów, po prostu zachwyca. Bohaterowie są brudni, ich świat
brutalny i zagadkowy, a kobiety piękne i chętne, ale ta prostota zaczerpnięta z
pulpowej literatury, zostaje tu przekuta w coś fascynującego i porażającego. Czyta
się to rewelacyjnie, z wypiekami na twarzy i nieustającą ochotą na więcej. Aż szkoda,
że to już wielki finał, tym bardziej, że nie zanosi się na wydanie dodatku: „100
Bullets: Brother Lono”.
Równie świetne, co fabuła, są też
ilustracje Risso. Artysta, czerpiąc pełnymi garściami z klasyki czarnego
kryminały, stylu Franka Millera, jaki mogliśmy podziwiać w „Sin City” i
najlepszych prac Tima Sale’a, tworzy wybuchową mieszankę. Mroczną,
nieskomplikowaną, charakterystyczną – po prostu genialną w swej prostocie. Aż trudno
oderwać oczy od poszczególnych plansz!
Kto więc lubi dobre komiksy, rzeczy,
które udowadniają, że historie obrazkowe niczym nie ustępują książkom czy
filmom, koniecznie powinien poszukać wśród nowości wydalniczych tej historii. „100
naboi bowiem” to seria, z którą niewiele może się równać. Dlatego też
powiedzieć, że polecam to zdecydowanie za mało.
Komentarze
Prześlij komentarz