100 Naboi, tom 5 - Brian Azzarello, Eduardo Risso

OSTATNI STRZAŁ


Seria „100 naboi”, legendarne dzieło, które duetowi Azzarello / Risso przyniosło sławę i kultowy status, wreszcie dobiega końca. Polscy czytelnicy na tę chwilę czekali wiele długich lat, ale w końcu nadeszła. I warto było doczekać tego momentu, bo ostatni tom cyklu trzyma poziom poprzednich i w satysfakcjonujący sposób doprowadza do finału wątki, które od dawna rozpalały wyobraźnię fanów. Gotowi na szaloną akcję, która przeciągnie Was po najbrudniejszych zaułkach, w towarzystwie bohaterów, których nie chcielibyście spotkać w swoim życiu?


Straceńcy, ludzie, których życie się zawaliło, typy spragnione zemsty… Wszyscy oni dostają drugą szansę, kiedy tajemniczy agent Graves wręcza im walizkę z bronią i stoma nabojami, dane człowieka, który doprowadził ich do obecnego stanu a także gwarancję, że jeśli użyją tego wszystkiego do zemsty, będą nietykalni. Dlaczego to robi? Skąd ma taką władzę? Gdy wszystkie elementy układanki powoli wskazują na swoje miejsce, wydarzenia nabierają tempa, a zagrożenie narasta. Co takiego wydarzyło się w Atlantic City? Czym skończy się rozgrywka z Minutemenami? I do czego to wszystko doprowadzi?


Świetna to była seria, oj świetna. Kiedy przed laty zaczęła ukazywać się nakładem nieistniejącej już oficyny Mandragora, była jednym z najlepszych tytułów dostępnych na polskim rynku. Tym bardziej żal było, kiedy wydawca upadł, pozostawiając fanów bez nadziei na kontynuowanie „100 naboi”. Niedawno jednak Egmont postanowił wznowić całość i teraz możemy cieszyć się kompletem stu zeszytów zebranych w pięciu potężnych tomach. Tomach imponujących, pięknych edytorsko, ale to już standard dla wydawcy.


I standardem, tym razem dla autorów, jest rewelacyjna jakość serii, którą stworzyli. Zebrane tu komiksy to mistrzowski popis zarówno pod względem scenariusza, jak i ilustracji. Świetna fabuła, oparta na sprawdzonych, najlepszych motywach z dzieł noir, z których Azzarello udało się wycisnąć wszystko, co najlepsze, podlana wielką konspiracja zahaczającym o spiskowe teorie dziejów, po prostu zachwyca. Bohaterowie są brudni, ich świat brutalny i zagadkowy, a kobiety piękne i chętne, ale ta prostota zaczerpnięta z pulpowej literatury, zostaje tu przekuta w coś fascynującego i porażającego. Czyta się to rewelacyjnie, z wypiekami na twarzy i nieustającą ochotą na więcej. Aż szkoda, że to już wielki finał, tym bardziej, że nie zanosi się na wydanie dodatku: „100 Bullets: Brother Lono”.


Równie świetne, co fabuła, są też ilustracje Risso. Artysta, czerpiąc pełnymi garściami z klasyki czarnego kryminały, stylu Franka Millera, jaki mogliśmy podziwiać w „Sin City” i najlepszych prac Tima Sale’a, tworzy wybuchową mieszankę. Mroczną, nieskomplikowaną, charakterystyczną – po prostu genialną w swej prostocie. Aż trudno oderwać oczy od poszczególnych plansz!


Kto więc lubi dobre komiksy, rzeczy, które udowadniają, że historie obrazkowe niczym nie ustępują książkom czy filmom, koniecznie powinien poszukać wśród nowości wydalniczych tej historii. „100 naboi bowiem” to seria, z którą niewiele może się równać. Dlatego też powiedzieć, że polecam to zdecydowanie za mało.

Komentarze