DZIEŃ CYKADY
W tym tomie zaczyna się nowy segment
opowieści ze świata „Cykad”. Bohaterowie w pewnym sensie znów wracają do punktu
wyjścia, ale tym razem jest inaczej. Tak samo, jak dziejące się wydarzenia
przybierają nieoczekiwany obrót, tak też i cała opowieść w końcu zbiega się w
jednym punkcie, gdzie pytania zderzone zostają z odpowiedziami. Czym jest
klątwa czcigodnego Oyashiro? Co takiego dzieje się w Hinamizawie? Wszystko
powoli zaczyna wychodzić na jaw i układać się w jedną, wielką całość. Na
dodatek bardzo zaskakującą, bo postacie do tej pory epizodyczne, nagle zyskują
na znaczeniu, a na naszych oczach „Gdy zapłaczą cykady” zaczyna nabierać w
końcu prawdziwego sensu.
Niby coś się zmieniło, niby coś udało
się osiągnąć, ale Rika znów została zamordowana. Wyrwana ze swojego życia,
znajdując się gdzieś poza światami, odkrywa, że od przeszło stu lat skazana
jest na ciągłe powtarzanie tych ostatnich dni swojego życia w Hinamizawie. Mimo
usilnych starań i najróżniejszych wariantów wydarzeń, nic nie zdołała zmienić,
a na dodatek nigdy nie udało jej się odkryć kto i dlaczego pozbawia ją życia.
Teraz, pamiętając o wszystkim, z pomocą siły ducha Hanyuu, który cały czas jej
towarzyszy, powraca po raz kolejny – być może ostatni – by spróbować pokonać
przeznaczenie i odkryć to, co do tej pory było przed nią zasłonięte. Kiedy
jednak wszystko znów układa się nie po jej myśli, dziewczyna poddaje się i
czeka na koniec. Ale wtedy pojawia się nadzieja. Coś jest inaczej, a Keiichi,
choć nie pamięta swojej poprzedniej egzystencji, postanawia pomóc jej
przeciwstawić się losowi. Wszystko zaczyna zmierzać do szczęśliwego finału,
pojawia się coraz więcej odpowiedzi, ale to wciąż zaledwie początek. Gdy
bohaterowie coraz bardziej angażują się w walkę ze z góry zaplanowaną przyszłością,
na ich drodze staje coraz więcej przeszkód, których mogą nie być w stanie
pokonać…
Kolejna część „Księgi odpowiedzi” to
kawał świetnego, zaskakującego komiksu. Nawet jeśli niektóre wątki (choćby z
jednoczeniem się pod sam koniec) wydają się naciągane, jako całość opowieść ta
robi duże wrażenie i wywołuje mnóstwo emocji. Klimat, akcja, zaskoczenia…
Wymieniać można by długo. Liczy się, że w końcu dostajemy konkretne odpowiedzi
i to na niejedno pytanie. Klątwa czcigodnego Oyashiro, nawet jeśli nie jest
wyjaśniona w stu procentach, staje się dość jasna. Sensu nabierają różne wersje
wydarzeń – choć to w znacznym stopniu opowiedziane zostało już w poprzednim
tomie. Dowiadujemy się też czyje kroki słychać było w świątyni rytualnych
narzędzi.
Poza tym scenarzysta przygotował dla
nas kilka zaskoczeń, do akcji wprowadzając postacie, które wcześniej wydawały
się bez znaczenia. Do tego okazuje się, że nie mieliśmy najmniejszego pojęcia o
ich prawdziwej roli. A wszystko to wciśnięte w ramy opowieści, która mocno
kojarzy się z kultowym filmem „Dzień świstaka”. Komu podobały się poprzednie
tomy, ten pochłonie z wypiekami na twarzy. Bo to kawał świetnej, znakomicie
narysowanej rozrywki, którą czyta się z dużą przyjemnością. Niezmiennie więc
polecam.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz