PRZEMIANA LUDZKOŚCI
Drugą powieścią, którą Rebis
prezentuje nam w swoim cyklu „Wehikuł czasu” jest „Koniec dzieciństwa”. Dzieło
może nie tak znane, jak cykl „Odyseja kosmiczna” tego autora, ale równie warta
poznania, co on. Bo to kolejny, imponujący trafnością swojej wizji tytuł,
którego wpływ na opowieści science fiction widoczny jest po dziś dzień, a który
– mimo ponad 65 lat, jakie upłynęły od dnia premiery – wciąż robi wielkie
wrażenie. Większe niż współczesne hity tego typu.
Ludzkość chciała podbić kosmos, ale
kosmos był szybszy. Gdy trwa wyścig zbrojeń między Stanami Zjednoczonymi a
Rosją, nad największymi miastami naszej planety zawisają statki inwazyjne.
Czyżby nastąpił koniec ludzkości? Napięcie i lęk narastają, opór okazuje się
daremny, ale wkrótce ludzie odkrywają, że nie ma sensu walczyć z obcymi.
Kosmici zaczynają wielką przemianę, jednoczą narody, eliminują wszystkie
nękające ludzkość problemy, od głodu zaczynając, na wojnach skończywszy i
zaczyna się nowa era. Utopia? Być może, jednak wciąż pozostaje jedno, kluczowe
pytanie: jaki właściwie jest cel przybyszów?
Jak wiele powieści SF, tak i „Koniec
dzieciństwa” zaczął się od opowiadania. Napisany w 1946 roku tekst zrodził się
z fascynacji autora niezwykłymi zjawiskami – w które przestał z wiekiem
wierzyć, znajdując jedynie same dowody na ich nieistnienie – i inspiracji „The
Mightiest Machine” Johna W. Campbella Jr. (tego samego, którego opowiadanie „Kim
jesteś?” stało się podwaliną filmu „Coś”). Szybko jednak tekst został częścią
większej historii, która w ostatecznym kształcie pojawiła się jako niniejsza
książka. Powieść przez lata przechodziła różne transformacje, jednak w wersji,
w jakiej dostajemy ją teraz, poza pierwszym rozdziałem, wierna jest edycji z
1953 roku. Ale choć powieść powstała na długo przed podbojem srebrnego globu
przez człowieka, jest rzeczą tak trafną w swoich przewidywaniach – także tych
dotyczących lądowania na Marsie – że aż robi autentyczne wrażenie.
Ale wrażenie robi też właściwie każdy
inny aspekt opowieści Clarke’a. Bo to kawał świetnie pomyślanej i równie
znakomicie napisanej książki, która urzeka zarówno wątkami fantastycznymi, jak
i tymi zupełnie przyziemnymi, obyczajowymi, które pozwalają nam identyfikować
się z bohaterami i tym, co się dzieje. Wizja autora niezapomnianej „Odysei
kosmicznej” (swoją drogą jej reżyser, Stanley Kubrick, chciał nakręcić także
adaptację „Konica dzieciństwa”, jednak ze względu na prawa pozostające w innych
rękach, nie miał takiej możliwości) jest przekonująca i porywająca. Ma w sobie
spektakularności i epickość, pełna jest też świetnych pomysłów, a jej
plastyczność i widowiskowość przemawiają do wyobraźni. Trudno nie skojarzyć
niektórych scen z książki choćby z „Dniem niepodległości”, przede wszystkim
jednak rzuca się w oczy to, jak pełnymi garściami – na granicy plagiatu – Grant
Morrison czerpał z niej do swojego jakże cenionego komiksu „JLA: Nowy porządek
świata”. A to tylko dwa z wielu przykładów.
Dlatego jeśli jeszcze nie znacie tego
dzieła, koniecznie powinniście po nie sięgnąć. Jeśli lubicie fantastykę, to
absolutne musicie-to-przeczytać, ale „Koniec dzieciństwa” to powieść, która ma
szansę zachwycić czytelników niezależnie od ich literackich preferencji.
Polecam gorąco i niecierpliwie czekam na kolejne pozycje z linii wydalniczej
„Wehikuł czasu”, bo i dobór tytułów, i samo wydanie robią wielkie wrażenie.
Dziękuję wydawnictwu Rebis za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz