JOURNEY
INTO ABYSS
Pierwszy tom „Made in Abyss”
zaintrygował mnie zarówno swoim opisem, kojarzącym mi się z +-książkami
Juliusza Verne’a, jak dość nietypowym, jak na mangę wykonaniem szaty
graficznej. Do pierwszych rozdziałów podchodziłem jednak z pewną nieśmiałością,
na szczęście seria Akihito Tsukushiego szybko po prosu mnie kupiła i kolejne
części pochłonąłem z wielką przyjemnością. Owszem, zdarzyły się tu pewne
zgrzyty, ale całość jest tak znakomita, wciągająca, intrygująca i świetnie
zilustrowana, że da się nie ulec jej urokowi.
Zatruta toksyną Riko walczy o
życie. Powrót do zdrowia nie oznacza jednak pełnego wyleczenia i uszkodzona
ręka wciąż wymaga rehabilitacji. A na bohaterów czeka już dalszy ciąg wyprawy
przez piątą warstwę Otchłani. Co spotka ich w dalszej drodze? A przede wszystkim
co czeka na nich w placówce badawczej, do której dotrą?
„Made in Abyss” to połączenie
klasycznej, przygodowej opowieści o odkrywaniu niezwykłości skrytych przed
naszymi oczami, choć egzystujących tuż obok nas, z typem historii o dzieciach
poszukujących znajdziek w stylu „Pokémona”. Zważywszy na to, jak popularne są
oba te rodzaje, opowieść Tsukushiego po prostu nie mogła się nie udać. Docenić
natomiast należy fakt, że udała się o wiele bardziej, niż można by początkowo
sądzić. Co o tym zadecydowało?
Zacząć wypada już od samego świata,
który skonstruowany został w sposób może nie odkrywczy, ale zawsze pożądany.
Oto bowiem mamy w ziemi wielką dziurę, która kryje mnóstwo tajemnic – a także
wiele równie tajemniczych przedmiotów. Ludzie od lat ją badają, ale kto dotrze
poniżej pewnych warstw, nie ma szans na powrót. I to nie tylko dlatego, że
wszędzie czają się dzikie, krwiożercze bestie. I w ten właśnie świat wrzuceni
zostają bohaterowie, w większości bardzo sympatyczni, ale też i skrywający
swoje tajemnice, jakie z czasem trzeba będzie odkryć. Jednocześnie nie brak w
tym wszystkim klimatu, uroku, mroku i delikatności połączonych z elementami dla
dorosłych odbiorców – w tym erotyką.
I tu wkraczamy na grunt zgrzytów, o
których pisałem wcześniej. Bo erotycznych i erotyzujących elementów jest tu może
nie dużo, ale przedstawione są w nich dzieci. Utrzymanie wszystkiego w
stylistyce chibi potęguje na dodatek wrażenie,
jakby autor miał pedofilskie ciągoty. Tym bardziej, że nawet zwykłe zaślinienie
się czy zasmarkanie bohaterów ukazane jest w sposób, jakby to zupełnie inne
wydzieliny zdobiły ich ciała. Na szczęście tego wszystkiego nie jest dużo i nie
wpływa na odbiór całości. I dobrze, bo „Made in Abyss” to kawał świetnej
fantastyki, rewelacyjnie zilustrowanej, w sposób kojarzący się ze szkicami, ale
pełen detali, uroku, świetnego nastroju budowanego bogatą skalą szarości i
prawdziwego rozmachu.
Jak zwykle więc polecam całość
gorąco Waszej uwadze. Każdy kolejny tom trzyma świetny poziom i gwarantuje, że
nie sposób przy serii się nudzić. Aż szkoda, że na kolejne części znów trzeba
czekać…
Manga dostępna tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz