ZOSTAĆ
SKRYTOBÓJCĄ
Robin Hobb to zdecydowanie jedna z
najciekawszych i najlepszych autorek fantasy – nie tylko tych współczesnych,
ale w ogóle. Głowa pełna pomysłów w jej przypadku to jedno, ważniejsze staje
się to, jak potrafi przekuć je w twór literacki, genialnie rozwijając nawet
idee, które wydają się śmieszne, oferując nam świetną akcję i znakomicie
skrojone postacie wrzucone do jakże przekonującego nas świata. I nie inaczej
jest w jej debiutanckim „Uczniu skrytobójcy”, który staje się zapowiedzią iście
epickiej przygody, rozwijanej po dziś dzień, od niemal ćwierćwiecza.
Fabuła powieści skoncentrowana jest
na losach pewnego sześcioletniego sieroty, z którym nikt za bardzo nie wie co
właściwie zrobić. Chłopak został porzucony, ale ponieważ jest nieślubnym
potomkiem księcia, trudno jest go się pozbyć. Tak, zwany odtąd mianem Bastarda,
dziecko zaczyna swoje życie i szkolenie wśród elit. Ale to zaledwie początek. Z
czasem bowiem nadjedzie chwila, gdy będzie musiał nauczyć się… jak zostać
skrytobójcą!
Co prawda na wstępie napisałem, że
„Uczeń skrytobójcy” to debiut Robin Hobb, ale nie jest to tak do końca prawda.
Robin Hobb, owszem, powieścią tą zadebiutowała pod takim właśnie nazwiskiem, jednak
kryjąca się pod tym, kojarzącym się ze słynnym łucznikiem, nom de plume Margaret
Astrid Lindholm Ogden literacką karierę zaczęła już w latach 70. XX wieku. Jej debiutanckie
utwory przeznaczone były głównie dla dzieci, jednakże już wtedy podjęła się
pierwszych prób tworzenia fantastyki, co w końcu, w roku 1995, zaowocowało
stworzeniem „Ucznia skrytobójcy”. Jak na fantasy przystało, powieść miała być
pierwszym tomem trylogii, ostatecznie jednak powstała z tego wszystkiego seria
trylogii, która znana jest pod wspólną nazwą cyklu „Realm of the Elderlings”.
Jak jednak wypada ta debiutancka część serii?
Jak zawsze w przypadku Hobb bardzo
dobrze. To dobrze pomyślana, znakomicie napisana książka wyróżniająca się na
tle coraz bardziej nijakich konkurentów. Bo autorka, obdarzona sporym talentem,
potrafi nie tylko urzec i zafascynować nas swoją niezwykłą wizją, ale także i
do niej przekonać, a to nie zdarza się za często. Przekonujący są tu zarówno
postacie, włącznie z ich psychologią, przekonujące są też wydarzenia i świat. A
wszystko to napisane w sposób lekki, przyjemny, ale literacko bardzo
satysfakcjonujący.
Satysfakcjonuje też wersja audio.
Co prawda chciałbym, żeby tak udana powieść dostała formę słuchowiska, jednak
wykonania Macieja Więckowskiego słucha się przyjemnie. Jego surowy głos
doskonale pasuje do dojrzałego fantasy, a powolny odczyt całości pozwala
rozsmakować się w „lekturze”. Kto szuka dobrego fantasy do posłuchania, nie
zawiedzie się, sięgając po „Ucznia skrytobójcy”. Wręcz przeciwnie.
Komentarze
Prześlij komentarz