DOM
ZŁY
Komiks, „Gwiezdne wojny” plus głos
zabrany w temacie rasizmu – czyżby ktoś w końcu wydał na naszym rynku komiksową
wersję „W pogoni za Amy”? Niestety nie, ale i tak jest dobrze. Bo „Infidel”,
horror nastawiony na tematykę tolerancji, rasizmu, ksenofobii i tym podobnych
kwestii to kawał naprawdę dobrego komiksu. Nie wybitnego, bo opartego na
ogranych motywach, ale tak rewelacyjnie zilustrowanego, że każdy miłośnik grozy
znajdzie tu coś dla siebie i nie pożałuje ani chwili spędzonej na lekturze.
Amerykańska muzułmańska rodzina
wprowadza się do domu, w którym doszło do morderstwa. Nowe miejsce zamieszkania
kryje w sobie jednak o wiele więcej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
Groza, która wdziera się w sny młodej Aishy, zmieniając je w coraz bardziej
realistyczne koszmary, powoli zaczyna przesączać się także do jej życia…
Zacznę nietypowo, bo od dygresji
związanej nie z „Infidel”, a przedmową pewnej pisarki, która otwiera album.
Pisarki twierdzącej, że czarnoskórzy itd. zawsze byli marginalizowani w kinie
grozy, nie występując w głównych rolach i dopiero premiera „Uciekaj” zaczęła to
zmieniać. Błąd, bo wszystko swój początek wzięło przecież w latach 70., kiedy
to zrodził się gatunek blaxploitation
– kina afroamerykańskiego, które zaczynając w niszy i to wcale niewolnej od
stereotypów, wybiła się do mainstreamu. A przecież wcześniej była „Noc żywych
trupów”.
Po sprostowaniu tej nieścisłości,
która za bardzo kłuła mnie w oczy, bym ją pominął, pozwólcie że przejadę
wreszcie do omówienia „Infidela”. Jak pisałem na wstępie, całość zbudowana jest
na niezbyt oryginalnym pomyśle. Ot mamy nawiedzony dom i byty czerpiące ze zła
dziejącego się na świecie – w tym wypadku rasizmu. Podobne motywy nieraz
wykorzystywał w swej prozie Stephen King (choćby pamiętane z opowiadania „Słoik
z ciasteczkami” zło drugiej wojny otwierające przejście do chorego świata), a
samo wykorzystanie ksenofobii, jako pokarmu dla nadnaturalnych istot brzmi
niezbyt przekonująco, ale zapomnijcie o tym. „Infidel” to po prostu rasowy
horror: duszny klimat, dziwne stworzenia, niepokojące sny, cienie, coś nagle
wyskakujące „zza rogu” – znajdziecie tu wszystkie typowe dla gatunku zagrania.
Nieźle wykorzystane, osadzone w całkiem udanej fabule i nieprzytłoczone przez
jasny w swej prostocie przekaz. To w końcu przede wszystkim horror, z
przesłaniem, ale mający dostarczyć ekstremalnych wrażeń. Nie straszy, bo
komiksowa groza, tak samo jak książkowa nie posiada takiej mocy, ale ma swoją
siłę wyrazu.
Największą siłą całości jednak i
tak pozostają rewelacyjne rysunki Campbella. Realistyczne, mroczne i
nastrojowe, uzupełnione o doskonale do nich dobrany kolor, wpadają w oko i
zapadają w pamięć. Do tego dochodzi też całkiem spora ilość dodatków, w tym
grafik wykonanych przez Jae Lee, Davida Macka czy Jeffa Lemire’a i tradycyjnie
dla Non Stop Comics świetne wydanie. Miłośnicy horrorów będą zadowoleni,
bardziej niż po samym opisie fabuły można by sądzić. Tym bardziej, że album ten
to zbiór kompletnej miniserii, więc nie musicie czekać ani na ciąg dalszy, ani
na zakończenie. Choć muszę przyznać, że chętnie poczytałbym więcej tak świetnie
zilustrowanych opowieści grozy.
Komentarze
Prześlij komentarz