DLACZEGO
ŚCIGAJĄ BESTIĘ
„Księga Vanitasa” to seria, którą
chyba śmiało można nazwać takim babskim shounenem. Shounenem mocno wciśniętym w
ramy quasi-historycznego horroru fantasy, ale jednak utrzymanym w kobiecej
stylistyce. Co stanowi ciekawe odświeżenie i chociaż całość pod względem
tematyki, kompozycji i nawet powracających tematów mocno przypomina
wcześniejsze dzieło Jun Mochizuki, „Pandora Hearts”, warto jest ją poznać i
przekonać się, co ma do zaoferowania.
Do Vanitasa dociera Dante, który przynosi
złą wiadomość: Noé został porwany. I to najprawdopodobniej przez srebrną
wiedźmę. Dane starał się ją śledzić, ale niestety nie był w stanie. Co więcej w
jej ręce wpadła także księga, a to już gorszy problem. Na tym jednak nie
koniec. Vanitas podejrzewa, że Dante coś celowo przed nim ukrywa i żąda od niego
wyjaśnień. Co takiego usłyszy? I czy w końcu dowie się, dlaczego tak naprawdę
ściągają bestię?
„Księga Vanitasa” to, jak już
pisałem, połączenie shounena z opowieścią grozy, gdzie wampiry, wilkołaki i
inne, jeszcze niesprecyzowane byty, pojawiają się na stronach opowieści. Jest
mrok, są krwawe sceny, są też sekrety. Poza tym mangę tą zaludnia cała masa
bohaterów nazwanych na cześć znanych postaci z klasyki grozy oraz jej autorów,
co stanowi czasem miłe puszczanie oka do czytelnika. Na samych podobnych
odniesieniach jednak daleko by ta seria nie zaszła, na szczęście autorka
postanowiła zabawić się z nią w całkiem konkretny sposób.
Co to w praktyce znaczy? Że mamy tu
najróżniejsze elementy, często jakże dziwne, ale ostatecznie sklejone w całkiem
przekonującą całość. Autorka swój świat oparła na steampunkowej mechanice i
dodała nieco gotyckiego klimatu. W to wszystko wplotła typowe dla shounenów
walki i mnóstwo humoru, a jakby tego było mało zapewniła kobiecej części swoich
fanów sporo uroku, pięknych chłopców, bogactwo detali jeśli chodzi o stroje czy
dekoracje, a także sporą dawkę elementów dla jednych zbędnych, dla drugich
symbolicznych, ale niezależnie od podejścia, budujących ciekawą, autorską
wizję.
A skoro już o wizji, a co za tym
idzie szacie graficznej mowa, „Księga Vanitasa” zilustrowała w sposób prosty i
pozbawiony większego mroku. Czasem trochę żal braku tej ciemności, bo jak
udowadnia Mochizuki niektórymi sekwencjami, potrafi rewelacyjnie operować
światłocieniem i rastrami, budującymi świetny klimat. Tak czy inaczej to jednak
lekka manga, a że pozostaje przy tym nastrojowa i potrafi zaatakować nas
mocnym, brutalnym akcentem, należy jak najbardziej docenić. Dlatego miłośnikom
fantasy i horroru w lżejszej odsłonie polecam całość i ciekaw jestem, jak się
potoczą dalsze losy bohaterów.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz