Ku twej wieczności #7 - Yoshitoki Oima

KSZTAŁT TWEJ WIECZNOŚCI


Po „Ku twej wieczności” spodziewałem się bardzo wiele. Poprzednia manga autorki, rewelacyjny „Kształt twojego głosu”, zachwyciła mnie, poruszyła i dostarczyła niezapomnianych przeżyć, dlatego w jej nowej serii pokładałem duże nadzieje. Nie wszystkie zostały spełnione, ale i tak w moje ręce trafił kawał świetnej opowieści, dość mocno zamkniętej w ramach własnych, z góry narzuconych schematów, ale absolutnie wartej polecenia każdemu miłośnikowi dobrej fantastyki.


Od przybycia Niesia na bezludną wyspę mija czterdzieści lat. Istota zastanawia się, jak właściwie spędziła ten czas i gdzie zniknęły wszystkie te lata. Jego cel jest jeden – ma ocalić i zachować ten świat, ale jak długo jeszcze ma to robić? Wciąż brak mu świadomości i należytej mocy, a wykształcenie w sobie tego wszystkiego może zająć mu nawet i tysiąc lat! Gdy wracają do niego wspomnienia z Janandy, zaczyna zastanawiać się, jak przez cały ten czas zmienili się ludzie, których znał kiedyś. Gdy docierają do niego wieści o pojawieniu się nowego Kołatnika, który atakuje ludzi, postanawia wyruszyć i wspomóc mieszkańców. Niestety, wszystko to może być prowokacją, więc lepiej byłoby zostać na miejscu. Wtedy jednak na wyspie pojawia się niejaka Hisame, wnuczka Hayase, która stoi na czele grupy mającej za zadanie sprawować opiekę nad Niesiem. Jakie tajemnice skrywa dziewczynka? I co wyniknie ze spotkania Niesia z wnuczką niezrównoważonej morderczyni, która z babką może mieć więcej wspólnego, niż ktokolwiek by sądził?


„Ku twej wieczności” to seria, która cierpi na jedną drobną bolączkę: ciągłe uśmiercanie bohaterów. Rozmach całej opowieści i rozpisanie jej na długie lata wymusiły na autorce zabijanie bohaterów, ale pewnym problemem stała się powtarzalność motywów widoczna w tym wszystkim. To na szczęście jedynie przysłowiowa łyżka dziegciu do całkiem sporej beczki miodu, jaką jest ta opowieść, która może podbić serca nie tylko miłośników twórczości pani Oimy.


Co zatem jest w tej serii dobrego? Przede wszystkim to, co w każdej, dobrej fantastyce – nie elementy gatunkowe, nie atakowanie zmysłów czytelnika epickimi sekwencjami i szybką akcją (chociaż wszystko to znajdziecie tutaj, spokojnie), a skupienie się na człowieku. Na jego przemianie, kierunku i targających nim emocjach. Owszem, Niesio nie jest człowiekiem, ale uczy się nim być, a w jego postaci możemy sami przejrzeć się niczym w lustrze. Dodatkowo emocje, jakie serwuje nam autorka (z tego zresztą słynie) są naprawdę znakomite i przede wszystkim skuteczne.


Najlepsza jednak i tak pozostaje szata graficzna. Yoshitoki Oima posługuje się stylem czystym, realistycznym i bardzo wyrazistym. Duże przywiązanie do detali i drobiazgowe ich oddanie sprawia, że całość ogląda się z przyjemnością i z chęcią wraca do poszczególnych kadrów i sekwencji. Czy trzeba dodawać coś jeszcze? „Ku twej wieczności” to kawał świetnej serii, którą polecam gorąco.


Kupicie ją tutaj:







Komentarze