Made in Abyss #5 - Akihito Tsukushi

LEPIEJ, NIŻ MOŻNA BY SIĘ SPODZIEWAĆ


W czwartym tomie „Made in Abyss” bohaterowie zbliżyli się do celu tak bardzo, że myślałem, iż szybko dowiemy się wszystkiego. Nagle okazało się jednak, że na ich drodze czeka jeszcze wiele przeszkód, a jedna z nich zatrzyma ich na dłużej. Czyżby seria dotarła do przestojowego punktu, który ma za zadanie jedynie ją wydłużyć? Nawet jeśli to autor z tego przestoju wycisnął to, co najlepsze, zachowując poziom, do jakiego opowieść nas przyzwyczaiła i dając kolejną porcję znakomitej, mocnej i wciągającej rozrywki, od której trudno się oderwać.


Bohaterowie na swojej drodze zbliżyli się do wejścia do Szóstej Warstwy Otchłani, jednak dotarcie do placówki badawcze Frontu ID okazało się przeszkodą nie do pokonania. Nie dość, że sami nie są w stanie przejść dalej, to jeszcze trafili w łapy Bondrewda, szalonego, poszukiwanego przez prawo Białego Gwizdka, którego wszyscy się boją, a który przeprowadzał na Nanachi chore eksperymenty. Ich pierwsze spotkanie skończyło się eksperymentami na Regu, który wyszedł z nich pozbawiony ręki oraz walką – zakończoną w niezbyt szczęśliwy sposób. Teraz złamani, zrozpaczeni bohaterowie mają chwilę spokoju, ale to jedynie cisza przed burzą. Riko nie chce zawrócić, bo wciąż nie odkryła prawdy o swojej matce i tym, kto wysłał jej list. Nie wiedzą też nic o przeszłości Rega. Żeby poradzić sobie w dalszej drodze, muszą przede wszystkim odkryć działanie reliktów, ale czy jest to w ogóle możliwe, skoro o przeznaczeniu większości z nich nikt nie ma najmniejszego pojęcia? Jednocześnie cała trójka szykuje się do zniszczenia machiny kluczowej dla potęgi Bondrewda i ostatecznego z nim starcia. Czy wyjdą z niego cało? Czy w ogóle uda im się zrealizować którykolwiek cel ich planu? I co jeszcze czeka na nich w Otchłani?


„Made in Abyss” to manga zadziwiająco udana. Wielkie pozytywne zaskoczenie. Nie byłem pewien, co z tego wyjdzie, temat ciekawy, choć zgrany do cna już od kilku ładnych dekad, zbaczanie w dziwne rejony erotyki z udziałem dziecięcych bohaterów… Zachęciła mnie specyficzna szata graficzna, w której rastry zastąpione zostały przez greyscale, a w samych ilustracjach nie brakowało zbłądzenia w rejony bliższe szkicom, niż wykończonym tuszem rysunkom. Na szczęście, bo to seria tak świetna, że mimo drobnych mankamentów (wspomniana erotyka), trudno jest się nią nie zachwycić i nie wciągnąć w całą opowieść.


Akcja, tajemnice, zagrożenia, cała masa niezwykłości, sympatyczni bohaterowie, urok pomieszany z krwawymi i mocnymi scenami… Zabawa z „Made in Abyss” jest przednia, przy okazji klimatyczna i autentycznie urzekająca. Znakomicie zilustrowana, pełna detali i świetnie zbudowanego nastroju, nie pozwala się oderwać od lektury ani na chwilę. A z tomu na tom tylko bardziej wciąga i zachęca do poznania, co będzie dalej. A zatem jeśli lubicie dobrą, interesującą i pobudzającą wyobraźnię i czytelniczy apetyt fantastykę, poznajcie koniecznie to dzieło. Jest tego o wiele bardziej warte, niż można by sądzić.


Manga dostępna tu:

Komentarze