Nie wybaczę! To, że sięgam
regularnie po „Murciélago” jest w dużej mierze zasługą przesłodkiej postaci
Hinako. Jak się już pewnie domyślacie po mojej początkowej reakcji, tym razem
Hinako niemal zniknęła z łam tomiku. Ale spokojnie, cykl Yoshimurakany lubię też
z innych powodów: cenię jego akcję, lejąca się krew, mrok i humor. I wszystko to
jest tutaj, jak zwykle podane w tradycyjnie dobrym stylu, więc nawet
zmarginalizowanie Hinako jestem w stanie (tym razem, panie mangako, tym
razem!), wybaczyć.
Ktoś morduje mistrzów miecza, a na
miejscu zbrodni policja znajduje wyzwanie do walki. Co więcej wszystko wskazuje
na to, że sprawczynią może być zaginiona przed laty mistrzyni miecza. Wszystko
by się zgadzało, ale czy tak jest rzeczywiście? Sprawę, oczywiście, bada
Kuroko, która już wkrótce wraz z innymi policjantami trafia do podejrzanego
magazynu. Co się kryje za jego zamkniętymi drzwiami?
„Murciélago” to stricte męska,
samcza wręcz (o czym zresztą już pisałem) manga, która niemal zawsze ma do
zaoferowania dużo seksu, dużo przemocy, dużo seksownych, często nagich i
wiecznie napalonych bohaterek... Jest też szybka akcja, są zagadki, jest
klimat, mrok – to w końcu thrillery i opowieści sensacyjne pełnymi garściami
czerpiące zawsze z najróżniejszych źródeł (tym razem wkraczamy w rejony
samurajskich opowieści i dzieł pokroju „Kill Billa”). Dla wszystkich tych,
którzy jednak za podobnymi rzeczami nieszczególnie przepadają bądź też oczekują
ich przełamania, seria Yoshimurakany oferuje solidną dawkę humoru, lekkości, a
nawet wspomnianego już uroku. Ten ostatni, choć najwięcej go skrywa się w
entuzjastycznej, nieco infantylnej i bardzo słodkiej Hinako, skrywa się też w
innych postaciach, a nawet samej akcji – i pasuje do mroku opowieści naprawdę
znakomicie.
I znakomicie się to wszystko czyta.
Do tego lekko, naprawdę przyjemnie i szybko. Najlepiej wypadają krwawe sceny, z
którymi łączy się czarny humor, oraz
świetna dynamika. Krwi tym razem, podobnie, jak Hinako, jest mniej, ale akcja
tomiku to głównie widowiskowa walka, którą przeplatają spokojniejsze momenty.
Jednocześnie całość to jedynie fragment (ten największy, ale jednak), kolejnej
dłuższej fabuły, więc czytelnicze oczekiwania zostają tu rozbudzone, a ochota
na kolejne części rośnie w miarę czytania. Owszem, jest to rzecz głównie dla
mężczyzn (miłośnicy lesbijskich igraszek też nie pożałują, sięgając po
„Murciélago”), niemniej każdy fan akcji i kryminałów znajdzie tu coś dla
siebie, bez względu na płeć.
Jeśli chodzi o stronę graficzną,
cóż więcej można powiedzieć na jej temat, niż to, że jest znakomita? Dość
proste przedstawienie bohaterów, szczegółowo ukazane okaleczenia, krew i inne
makabryczne detale, znakomicie uchwycone tła i mimika. Co ciekawe scen seksu
nie jest tu wiele, a nawet one pozbawione są anatomicznych detali. Erotyka spod
szyldu yuri jest więc łagodna, potraktowana często z humorem. Wszystkie
powyższe elementy łączą się ze wspomnianym, jakże ujmującym urokiem i słodyczą,
dając w ostatecznym rozrachunku ciekawą mangę. Lekka, dynamiczna i brutalna
zabawa gwarantowana.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz