NA
OCEANIE MIŁOŚCI
Któż z nas nie lubi się pośmiać z
ludzi nieudolnie próbujących swoich sił w czymś, do czego się nie nadają? Ilość
odsłon na youtube’ie filmików tego typu mówi sama za siebie. Podobnie lubimy
oglądać próby zdobycia miłości – programów tego typu wymieniać nie muszę, każdy
je zna, choćby ze słyszenia. Twórcy teorii miłości połączyli oba te typy w
zadziwiająco udaną, zabawną i pełną całkiem niegłupich porad opowieść, przy
której trudno nie wybuchać co chwilę śmiechem, a przede wszystkim trudno nie
dać się w nią wciągnąć.
Wyruszyć na przestwór oceanu
miłości aby złowić najszlachetniejszą z ryb – dziewczynę. Przed takim zadaniem
staje młody Yarahata, który musi w ciągu roku zdobyć dziewczynę. Jeśli tego nie
zrobi, przepadnie cały jego ród. Z pomocą w osiągnięciu celu przybył mu duch
Aiya, ale pomimo drobnych sukcesów chłopak daleki jest od spełnienia. Dlatego
też do akcji wkracza jego zmarły dziadek który chce pokazać młodemu właściwą
drogę. Czy będzie w stanie mu pomóc? I jak będą wyglądały kolejne kontakty Yarahaty
z płcią przeciwną?
Erotyczna komedia romantyczna – to
gatunek niezwykle popularny wśród męskiej części nastoletnich odbiorców (z
którego wraz z wiekiem raczej niewielu wyrasta, ale to już temat na oddzielne
rozważania). Jeśli więc cenicie ten gatunek – albo po prostu lubicie dobre
shouneny – „Teoria miłości” to rzecz dla Was. Nie myślcie jednak, że całość
ogranicza się do kilku niewyszukanych żartów, pretekstowej fabuły służącej
jedynie pokazaniu kolejnych scen majteczkowych i wyskakujących, nadnaturalnie
dużych krągłości. Wręcz przeciwnie, choć wyżej wymienionych elementów
bynajmniej w „Teorii” nie brakuje.
A zatem co tu jest ponad to
wszystko? Oczywiście humor oscylujący wokół najróżniejszych, obyczajowych
tematów. To też, jak już wspominałem, historia o miłości, a więc pełna
romantycznych wzlotów i upadków. Ale mamy tu także coś, o co byśmy nie
podejrzewali podobnego tytułu: porad na całkiem niezłym poziomie. Owszem, wiele
z nich jest prześmiewczych i przerysowanych, ale zdarzają się – i to wcale nie
rzadko – te, których można by użyć w życiu – z pozytywnym skutkiem. I to nie
tylko nastoletni odbiorcy śmiało mogliby z nich korzystać.
A wszystko to zamknięte w ramach
komedii sytuacyjnej, gdzie bohatera co chwila spotykają jakieś wpadki i problemy.
Do tego dochodzi świetna szata graficzna, szczególnie w designie kobiet mocno
czerpiąca z takich mang, jak „Bakuman”, która z miejsca wpada w oko. Dla
nastolatków „Teoria miłości” stanie się wprost rewelacyjną opowieścią, dla
starszych całkiem miłym powrotem do lat, kiedy w głowie miało się tylko jedno,
ale jednocześnie chciało przede wszystkim prawdziwej miłości, która wszystko
inne odsuwała na dalszy plan (przynajmniej ja tak miałem). Polecam i czekam na
kolejne odsłony.
A gdybyście chcieli poznać tytuł, znajdziecie
go tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz