Batman #6: Narzeczona czy włamywaczka - Tom King, Mikel Janín, Joëlle Jones

NARZECZEŃSTWO TRWA


Krok po kroku zbliżamy się do wielkiego wydarzenia w życiu Batmana. Wątek jego miłości do Catwoman, rozwijany już od kilku tomów, powoli osiąga punkt kulminacyjny. Co z tego wyniknie, ci którzy jeszcze o tym nie wiedzą (a trudno było przegapić newsy i spoilery, jakich w sieci swego czasu było pełno) przekonają się już wkrótce. A póki co czeka na nich kawał dobrej rozrywki w postaci albumu „Batman: Narzeczona i włamywaczka”.


Batman i Catwoman. Bruce Wayne i Seline Kyle. Superbohater i włamywaczka. Czy miłość tej dwójki może przetrwać?
Im bliżej są ślubu, tym na ich drodze staje coraz więcej przeszkód, z którymi będą musieli sobie poradzić. Okres narzeczeństwa trwa, ale Bruce i Selina muszą zmagać się nie tylko z przygotowaniami do nadchodzącej ceremonii ślubnej. Gdy na scenie pojawia się Wonder Woman, o Batmana upomina się przeszłość. Dawno złożona obietnica rzuci go w wir walki o inny świat, w którym, jak się wkrótce okazuje, czas płynie zupełnie inaczej. Czy relacja, jaka zawiąże się w tej rzeczywistości między Mrocznym Rycerzem a Amazonką będzie miała wpływ na jego związek z Catwoman? Jakby tego było mało na horyzoncie pojawia się Poison Ivy, która przejmuje kontrolę nad wszystkimi. Dosłownie! Jak Batman poradzi sobie z tym zagrożeniem?


Śluby bohaterów komiksowych to, podobnie jak śluby celebrytów, wielkie wydarzenia, które echem odbijają się także w rzeczywistych mediach. Może nie w Polsce, ale tu rynek superhero nie jest taką machiną do zarabiania pieniędzy, jak za wielką wodą. A że Batman od ołtarza trzymał się z daleka przez 80 lat (wersje alternatywne się nie liczą), trudno nie śledzić tego wydarzenia. Jak na romans przystało, cała opowieść komplikuje się z każdym kolejnym zeszytem, a na bohaterów czekają kolejne trudności na drodze do miłości. Tom King, scenarzysta, który najlepiej czuje się w opowieściach obyczajowych, a nie superhero (co widać także po „Batmanie”), odwleka kulminacyjny moment, jak tylko może, ale robi to w dobrym stylu.



Tak, jak samo odwlekanie nie jest niczym nowym (w latach 90. by ślub Supermana jednocześnie mógł odbyć się w komiksach i serialu, zainicjowano wydarzenie „Śmierć Supermana” byle odciągnąć moment w czasie), tak i używane przez scenarzystę zabiegi trudno uznać za jakieś nowości. A jednak robi on całkiem sprawną i naprawdę udaną opowieść, którą czyta się szybko i przyjemnie. Są tu bardziej mroczne, dramatyczne czy popisowe momenty, są bardziej życiowe i wręcz intymne, a całość, choć złożona z luźnych historii, warta jest poznania.


Poza tym mamy też znakomitą szatę graficzną. Zebrane tutaj komiksy zilustrowane zostały w sposób realistyczny i szczegółowy, a dobry kolor wieńczy całość. Dobre wydanie (tym razem nieco grubsze – ale poczekajcie na kolejny tom, tam nie będziecie narzekać na zbyt małą ilość stron) też wypada bardzo miło dla oka. Czyli jest tak, jak zawsze: bardzo dobrze. Jak zwykle więc polecam album Waszej uwadze i czekam już niecierpliwie na kolejny.

Komentarze