NARZECZEŃSTWO
TRWA
Krok po kroku zbliżamy się do
wielkiego wydarzenia w życiu Batmana. Wątek jego miłości do Catwoman, rozwijany
już od kilku tomów, powoli osiąga punkt kulminacyjny. Co z tego wyniknie, ci
którzy jeszcze o tym nie wiedzą (a trudno było przegapić newsy i spoilery,
jakich w sieci swego czasu było pełno) przekonają się już wkrótce. A póki co
czeka na nich kawał dobrej rozrywki w postaci albumu „Batman: Narzeczona i włamywaczka”.
Batman i Catwoman. Bruce Wayne i
Seline Kyle. Superbohater i włamywaczka. Czy miłość tej dwójki może przetrwać?
Im bliżej są ślubu, tym na ich
drodze staje coraz więcej przeszkód, z którymi będą musieli sobie poradzić. Okres
narzeczeństwa trwa, ale Bruce i Selina muszą zmagać się nie tylko z przygotowaniami
do nadchodzącej ceremonii ślubnej. Gdy na scenie pojawia się Wonder Woman, o
Batmana upomina się przeszłość. Dawno złożona obietnica rzuci go w wir walki o
inny świat, w którym, jak się wkrótce okazuje, czas płynie zupełnie inaczej. Czy
relacja, jaka zawiąże się w tej rzeczywistości między Mrocznym Rycerzem a Amazonką
będzie miała wpływ na jego związek z Catwoman? Jakby tego było mało na
horyzoncie pojawia się Poison Ivy, która przejmuje kontrolę nad wszystkimi. Dosłownie!
Jak Batman poradzi sobie z tym zagrożeniem?
Śluby bohaterów komiksowych to,
podobnie jak śluby celebrytów, wielkie wydarzenia, które echem odbijają się
także w rzeczywistych mediach. Może nie w Polsce, ale tu rynek superhero nie
jest taką machiną do zarabiania pieniędzy, jak za wielką wodą. A że Batman od
ołtarza trzymał się z daleka przez 80 lat (wersje alternatywne się nie liczą),
trudno nie śledzić tego wydarzenia. Jak na romans przystało, cała opowieść
komplikuje się z każdym kolejnym zeszytem, a na bohaterów czekają kolejne trudności
na drodze do miłości. Tom King, scenarzysta, który najlepiej czuje się w
opowieściach obyczajowych, a nie superhero (co widać także po „Batmanie”), odwleka
kulminacyjny moment, jak tylko może, ale robi to w dobrym stylu.
Tak, jak samo odwlekanie nie jest
niczym nowym (w latach 90. by ślub Supermana jednocześnie mógł odbyć się w
komiksach i serialu, zainicjowano wydarzenie „Śmierć Supermana” byle odciągnąć moment
w czasie), tak i używane przez scenarzystę zabiegi trudno uznać za jakieś
nowości. A jednak robi on całkiem sprawną i naprawdę udaną opowieść, którą czyta
się szybko i przyjemnie. Są tu bardziej mroczne, dramatyczne czy popisowe
momenty, są bardziej życiowe i wręcz intymne, a całość, choć złożona z luźnych
historii, warta jest poznania.
Poza tym mamy też znakomitą szatę
graficzną. Zebrane tutaj komiksy zilustrowane zostały w sposób realistyczny i szczegółowy,
a dobry kolor wieńczy całość. Dobre wydanie (tym razem nieco grubsze – ale poczekajcie
na kolejny tom, tam nie będziecie narzekać na zbyt małą ilość stron) też wypada
bardzo miło dla oka. Czyli jest tak, jak zawsze: bardzo dobrze. Jak zwykle więc
polecam album Waszej uwadze i czekam już niecierpliwie na kolejny.
Komentarze
Prześlij komentarz