Fruits Basket #1 - Natsuki Takaya

KOSZYCZEK Z OWOCKAMI


„Fruits Basket” to seria już można rzec kultowa. Chociaż od jej wydania minęło ponad 20 lat (i trzynaście od zakończenia całości), dopiero teraz możemy przeczytać ją po polsku. Czy warto było czekać? Jeśli lubicie shoujo, absolutnie tak, bo to rzecz wzorcowa dla gatunku. Jednocześnie naprawdę przy tym udana, więc zabawa z całością jest jak najbardziej przyjemna. I przy okazji można sporo się pośmiać niezależnie od płci.


Główną bohaterką jest licealistka Tohru Honda, która po śmierci wychowującej ją samotnie matki, trafiła pod opiekę dziadka. Ze względu na remont domu jednak i brak miejsca dla niej, dziewczyna ma na czas prac przenieść się do koleżanki. Tyle, że Honda nie ma tak naprawdę u kogo nocować, dlatego bierze namiot i udając, że wszystko jest jak należy, postanawia przeczekać na łonie natury. Tak mija jej kilka tygodni, po upływie których wszystko się zmienia. Przypadkiem wpada bowiem na jednego z kolegów ze szkoły, tajemniczego i intrygującego Somę, który jest największym szkolnym przystojniakiem. Kiedy on i jego dziwaczny brat odkrywają prawdę o Hondzie, składają jej propozycję: dziewczyna zamieszka u nich w domu (i tak rozbiła namiot na należącym do nich terenie), a w zamian pomoże im w pracach domowych. Osłabiona dziewczyna chcąc nie chcąc, ostatecznie zgadza się na taki układ. Co jednak wyniknie z tego wszystkiego?


Tytuł „Fruits Basket” wywodzi się od nazwy popularnej w Japonii w szkołach podstawowych gry. Rzecz w skrócie polega na próbach zajęcia krzesła przez nadprogramowego gracza. Co to ma wspólnego z treścią mangi, to już musicie zgłębić sami (choć myślę, że zgłębiać nie ma czego ;) ). To jednak tylko taka ciekawostka na marginesie, zostawmy ją więc gdzieś na boku i zajmijmy się samą mangą i tym, co ma do zaoferowania.


A  niewątpliwie „Fruits Basket” ma tego sporo. Oczywiście nie ma się co oszukiwać, choć są tu sceny, które mogą przypaść do gustu miłośnikom bardziej męskich mang, seria ta to po prostu klasyczne shoujo. Jest tu więc wszystko to, czego od gatunku oczekujecie, od sympatycznej bohaterki w tarapatach, z którą czytelniczki mogą się identyfikować, przez pięknych chłopców, po szkolne życie i związane z tym przypadki. Do tego dochodzi humor, sporo uroku i ta typowa dla dziewczyńskich mang delikatność, która tak dobrze pasuje do gatunku komedii romantycznych, jaki przecież reprezentuje „Koszyk z owocami”.


Oczywiście, jak już wspominałem, są tu też elementy, które spodobają się miłośnikom innych typów mang. Żarty o zboczeńcach, akcja (wkroczenie kolegi połączone ze zniszczeniem dachu), tajemnice, paranormalna nuta… Jest tu sporo nieoczywistości, mimo iż seria podąża gatunkową ścieżką i naprawdę dużo dobrej zabawy. Do tego dochodzi sympatyczna kreska, przypominająca prace pań z Clampa (choć prostsza, pozbawiona czerni i czasem ukazująca dziwną perspektywę) i świetne podwójne wydanie ze sporą ilością kolorowych stron. Kto lubi shoujo, koniecznie powinien całość poznać. Ale i inni czytelnicy nie pożałują. Bo to, jakby powiedział Banky z „W pogoni za Amy”, fajny komiks. Babski, ale fajny.




Komentarze