My Hero Academia: Akademia Bohaterów #13 - Kohei Horikoshi

MY ALMOST PERFECT SHOUNEN



„My Hero Academia” to w chwili obecnej jeden z największych hitów na polskim rynku mangowym, o czym świadczy zarówno częstotliwość jego wydawania, jak i fakt, że Waneko sięgnęło także po dodatki do serii. Ale czy można się dziwić popularności tej opowieści? Shouneny zawsze doskonale sprzedawały się na całym świecie, a to nie tylko wzorcowy przykład tego typu mangi, ale też i jeden z najlepszych jej przedstawicieli ostatnich lat. A zatem jeśli jeszcze nie znacie tej serii, nie zastanawiajcie się dłużej i poznajcie przygody Midoriyi i jego kumpli. Ale uwaga, całość tak wciąga, że nie będziecie mogli odłożyć jej na półkę, nawet jeśli będziecie mieli coś ważnego do roboty, więc żeby nie było, że nie ostrzegałem!


Egzamin na tymczasową licencję superbohaterską trwa! Nadchodzi czas na test z ratowania ludzi. Nasi bohaterowie jako przechodnie znajdą się na miejscu katastrofy naturalnej i będą musieli pomóc poszkodowanym. Już samo to nie będzie łatwe, bo sytuacja jest wymagająca, a nastolatkowie mają się wykazać nie tylko szybkością podejmowania decyzji, ale też i umiejętnościami współpracy, ale to najmniejsze z problemów, z jakimi przyjdzie zmierzyć się Midoriyi i jego kolegom. Gdy miejscem wstrząsa wybuch, jasne staje się, że nastąpił kolejny atak. Pojawienie się złoczyńców zmienia proste zadanie w walkę o przetrwanie, a młodzi adepci superbohaterskiego fachu staja oko w oko z kolejnym zagrożeniem. Jak sobie poradzą?


„Akademia bohaterów” to manga mająca w sobie wszystko to, co sprawia, że shouneny są tak bardzo popularne. Wiem, że pisałem to nie raz, ale to właśnie coś, co przesądza o mocy i sukcesie tej opowieści. Niepozorny bohater, z którym możecie się identyfikować (cóż, każdy z nas chciałby być wybrańcem, któremu w ostatecznym rozrachunku wszystko wyjdzie jak należy), szybka akcja, dużo humoru, potężni przeciwnicy, widowiskowe pojedynki i nuta erotyki – oto składniki gwarantujące sukces. Ale w tym spisie brakuje jeszcze jednego elementu: dobrego wykonania. Bez tego nic by się nie udało, ale Kohei Horikoshi zadbał o to, by seria była jak najdoskonalej przygotowana i to widać.


Całość choć powiela schematy (co zresztą robi z urokiem i w naprawdę udany sposób) ma swój klimat, świetną akcję, doskonale ukazane pojedynki, oferuje znakomicie skrojone postacie i zabawę schematami. Jest tu też wspomniana nuta erotyki, dużo spektakularnych scen i mnóstwo lekkości, która sprawia, że tomik dosłownie połyka się na raz i tylko ma ochotę na więcej. Fakt, że jednocześnie całość jest rewelacyjnie zilustrowana stanowi jakże wymowną kropkę nad i.


W skrócie „My Hero Academia” to seria niemal doskonała dla miłośników shounenów. Nie bije co prawda prawdziwych gigantów gatunku, jak „Dragon Ball” czy cykli pokroju „Bakumana”, które odświeżyły całość, ale przygody Midoriyi nie pozostają zbyt daleko w tyle za nimi. Dlatego bez zbędnego przedłużania, jak zwykle zresztą, polecam całość bardzo, bardzo gorąco.


A wydawnictwu Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.









Komentarze