Non stop - Brian Aldiss

NON STOP DOBRA ZABAWA



Piąty tom serii „Wehikuł czasu” trafił właśnie w moje ręce. Powieść, którą tym razem możemy przeczytać napisana została przez autora będącego mniejszą legendą, niż dzieła jego poprzedników, ale wystarczy spojrzeć na listę nagród, jakie Brain Aldiss (bo o nim mowa) otrzymał za swoją twórczość, by wszelkie ewentualne wątpliwości zostały rozwiane. I rozwiewa je także sama książka, bo nawet jeśli „Non Stop” nie jest najwybitniejszą pozycją wydaną w tej linii wydawniczej, to wciąż kawał dobrej lektury dla fanów fantastyki.


Kwatery to dziwne miejsca do życia. Porośnięte roślinnością, dzikie, zielone, pełne plemion i zwierząt, które zagrażają sobie nawzajem na każdym właściwie kroku. To tu właśnie ze swoim ludem wiedzie swój żywot Roy Complain, ale co to właściwe za miejsce? Według legend opowiadanych przez starszyznę to coś, co kiedyś nosiło nazwę statku, który przemierz przestrzeń. Podobno nawet da się dostać do miejsca, z którego dałoby się go kontrolować. Co jednak jest prawdą? O tym już wkrótce będzie mógł się przekonać Roy. Kiedy jego żona zostaje porwana, za namową kapłana nasz bohater wyrusza przez korytarze, by przekonać się, co leży poza granicami dotychczas poznanego świata. Nie wie jednak, co go tam czeka. Czy legendy o Obcych, Gigantach i Ludziach z Dziobu okażą się prawdą? A może czeka tam na niego coś jeszcze bardziej niezwykłego i niezapieczonego? I czy w ogóle odkryje prawdę o tym miejscu?


Odnośnie tej książki, jak rzadko której klasyki science fiction, mam właściwie jedno zastrzeżenie: styl mógłby być lepszy. Nie jest zły, to kawał dobrej, rzemieślniczej roboty, którą czyta się szybko i przyjemnie, a jednocześnie czuć w niej odpowiedni ciężar, ale jednak nie wybija się ponad to. Co i tak, w porównaniu ze współczesną fantastyką, wypada naprawdę dobrze. Po prostu po pięciokrotnym laureacie British SF Award, dwukrotnym nagrody Hugo oraz Locusem, Nebulą i Nagrodą im. Campbella – by wymienić najistotniejsze wyróżnienia – spodziewałem się prawdziwego mistrzostwa.


Ale nie zawiodłem się jeśli chodzi o treść. Świetny w swej prostocie pomysł, potem wykorzystywany wielokrotnie przez innych artystów (na myśl od razu przychodzą mi serie „Rycerze Sidonii” i „Centaurus”), dobre poprowadzenie akcji, sporo nieoczywistości i intrygujące pytania. Nie chcę Wam zdradzać czy na wszystkie z nich dostaniecie odpowiedź, ale powiem jedno: po wszystkim będziecie mieli się nad czym zastanowić. A to duża zaleta całości.


Do tego mamy tu wszystko to, czego oczekujemy od science fiction. Jest ciekawie, jest widowiskowo, pełno tutaj popisów wyobraźni, ale i zagłębienia się w bardziej ważkie tematy. A wszystko to na niespełna trzystu stronach, które dostarczają dobrej zabawy a przy okazji pozostawiają po sobie spory niedosyt. Jak zwykle więc w przypadku tej serii polecam gorąco i czekam na kolejne tomy. Przed nami jeszcze jedna powieść Aldissa i ciekaw jestem czym mnie autor zaskoczy w tym przypadku. Już nie mogę się doczekać.


A wydawnictwu Rebis dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze