NOWA,
SZALONA GRA
„The Promised Neverland” to jedna z
tych serii, którą stworzyć mogli jedynie Japończycy. Tylko oni bowiem potrafią
w taki sposób połączyć rasowy, krwawy i mroczny horror z uroczymi postaciami i
sympatyczną nutą. I to w sposób jakże spójny i pasujący do siebie tak, że
całość zadowoli zarówno miłośnikom klasycznych straszaków, jak i przygodówek o
dzieciach, które muszą przedwcześnie dorosnąć, by poradzić sobie z tym, co
nadciąga.
Wojna trwa. Żadna ze stron nie
ustępuje. Zaczyna się nowa, szalona gra.
Dzieci z Goldy Pond zmagają się z
demonami. Mając po swojej stronie snajpera i przewagę w terenie, wydaje się, że
znajdują się na zwycięskiej pozycji, ale co właściwie oznacza dziwne zachowanie
przeciwnika? I jaki będzie miało ono wpływ zarówno na działania naszych
bohaterów, jak i wynik całego starcia?
Tymczasem Emma zjawia się na
spotkaniu z potężnym Lewisem i przekazuje mu wiadomość od Lucasa. Wróg jest zaskoczony,
że ten nadal żyje, a elementy układanki zaczynają powoli wskakiwać na swoje
miejsce, ale to przecież dopiero początek. Co wyniknie z gry, która teraz się
zacznie? I kto przetrwa szalone wydarzenia?
Ilustracje zdobiące okładki
poszczególnych tomików "The Promised Neverland" mogą mylić. Bo
spójrzcie tylko na nie: wielkookie dzieci o uroczych buziach, ciepłe barwy, urok,
trochę sielskiego klimatu… Nawet jeśli jest w nich jakiś mrok czy twarze dzieci
zdradzają lęk albo wściekłość, wydaje się być, że nie dzieje się tu nic złego.
Ale to tylko pozory. Na początku serii tym wyraźniejsze, że część akcji działa
się w sielankowej scenerii. Teraz wydarzenia pędzą na złamanie karku, a w opowieści
królują mrok, napięcie i szybkie tempo wydarzeń. Zagadki nieco straciły na sile
(a szkoda), ale całość i tak trzyma naprawdę świetny poziom.
Twórcy zrobili bowiem rasowy
survival horror z postapokaliptyczną nutą. Właściwie mieszają się tu różne
stylistyki i gatunki straszaków, a całość skupia się na naprawdę dobrze
skrojonej fabule. Bohaterowie nieco się już zaharowali i zniknęła część ich
słodyczy, wciąż jednak są ujmujący i intrygują nas. Dobrze wypadają też
wrogowie, a konstrukcją świata przekonuje, nawet jeśli niektóre elementy na
pierwszy rzut oka wydają się przesadzone. Zresztą nawet jeśli znalazłyby się tu
jakieś błędy, czytelnik tak mocno zostaje wciągnięty w ten świat, że nie zwraca
na nic uwagi, a po prostu daje się porwać całej opowieści.
Jest jednak jedna rzecz, która nic
nie zmieniła się od samego początku: doskonała szata graficzna, która w
rewelacyjny sposób balansuje między, jakże różnymi zdawałoby się, stylistykami.
Cartoonowy design postaci, typowy dla mang, bogactwo detali, świetna dynamika,
momentami znakomite zabawy z perspektywą, do tego doskonale uchwycone wszystkie
elementy gatunkowe: od mroku, po demony. Kto lubi horrory i dobre mangi
koniecznie powinien więc całość poznać. Nie będzie zawiedziony.
A ja dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz