KONIEC
PRAWDY?
Kiedy „Transmetropolitana” wydawała
Mandragora, seria szybko została przerwana – tak samo zresztą, jak istnienie
wydawnictwa. Kiedy wziął się za niego Egmont, w ciągu niespełna półtora roku w
ręce polskich czytelników trafiło pięć zbiorczych tomów, w których znalazła się
cała seria. Najnowszy z nich, piąty, trafił właśnie na sklepowe półki i chyba
nie trzeba mówić, że ci, którym podobały się poprzednie odsłony, koniecznie
powinni poznać i zakończenie. Nie dość bowiem, że autor utrzymuje świetny
poziom, do jakiego zdążył nas przyzwyczaić, to jeszcze w naprawdę świetnym
stylu kończy całość, dostarczając nam rewelacyjnej i jakże ciętej satyry, która
z roku na rok staje się chyba tylko bardziej aktualna.
Pająk Jeruzalem nigdy nie mógł
narzekać na szczególnie udane życie. Tak to bywa, kiedy przyciąga się kłopoty,
jak magnes, a jednocześnie pakuje się w nie na własne życzenie. Teraz jednak w
jego życiu dzieje się gorzej, niż mógłby wyśnić w swoich koszmarach. Oto bowiem
stracił pracę, czyhają na niego płatni mordercy wynajęci przez prezydenta,
wszyscy, włącznie z jego własnymi asystentkami, szczerze go nienawidzą, a jakby
tego było mało zdiagnozowano u niego zakażenie mózgu i w ciągu roku zostanie z
niego śliniące się warzywo. Czemu więc Pająk się uśmiecha? Czy rzeczywiście uda
mu się wybrnąć z tej sytuacji i ukazać związki pomiędzy dziwnymi sprawami,
które na razie pozostają jedynie luźnymi przypadkami? I czy w końcu prawda, a właściwie
Prawda, zatriumfuje, a on wraz z nią?
Spider-Man i jego „rodzina” to nie
jedyne komiksowe Pająki, po przygody których warto sięgnąć. Pająk Jeruzalem to
jednak zupełnie inny typ bohatera (choć podobnie, jak Pater Parker, też jest
dziennikarzem): mamy tu bowiem do czynienia ze zgorzkniałym cynikiem, chamem.
Kimś, kogo trudno jest polubić, częściej denerwuje i drażni, niż budzi cień
sympatii, ale w jego wrednym stylu bycia, poglądach i wypowiedziach tkwi siła,
prawda i głębia. Bo „Transmetropolitan” to seria, która daleko wykracza poza
tylko rozrywkę spod szyldu science fiction, serwując nam rzecz skłaniającą do
zastanowienia i przy okazji czerpiącą z najlepszych gatunkowych wzorców.
Seria Warrena Ellisa bowiem to
rzecz pełnymi garściami czerpiąca z najróżniejszych fantastycznych źródeł, ale
wszystkie z nich łączy jeden cel – nieważne, jak bardzo oderwane od ziemi by
nie były, zawsze bliskie są człowiekowi jako takiemu. I przyglądają mu się
jakże krytycznym okiem. Jedynie polityce, w każdej jej formie i odsłonie,
obrywa się mocniej, niż nam samym, kierującymi nami trendami i idiotycznemu
pędowi za tym, za czym tak bezmyślnie gonią wszyscy. Fakt, że Pająk wcale nie
jest lepszy od ludzi, których krytykuje, staje się jakże wymowny, tym bardziej,
że jest on poniekąd naszym głosem sumienia i łącznikiem z przyszłością, w
której żyje.
Dodajcie do tego humor, świetne
rysunki, świetny klimat, dobrze poprowadzoną akcję, krwiste, cięte dialogi i znakomicie
skrojone postacie i dostaniecie coś, co powinien poznać każdy dorosły miłośnik
ambitnych komiksów. Nie jest to seria dla każdego (ale fani prozy Huntera S.
Thompsona na pewno będą zachwyceni), niemniej każdy powinien jej spróbować i
przekonać się, co ma do zaoferowania. Dlatego polecam gorąco i równie gorąco
zachęcam, a gdyby było Wam mało, sięgnijcie po pierwszy tom innej serii Ellisa,
„Planetary”, gdzie Pająk ma swój mały epizodzik, który jednak wywraca do góry
nogami nasze postrzeganie o nim.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz