NIE
MA TEGO ZŁEGO…
Pierwszy tom „Citrus” okazał się
tylko niezłą i aż niezłą rozrywką. Gorszą, niż się spodziewałem po wszystkich
tych pochwałach, jakie na temat serii czytałem, lepszą, niż obawiałem się po
tematyce. Drugiemu dałem wiec kredyt zaufania, ale doszedłem do wniosku, że
jeśli w trzecim poziom nie podniesie się, pewnie daruję sobie dalsze przygody
głównych bohaterek. Na szczęście, jak się domyślacie, autorka zdołała
zaserwować mi satysfakcjonującą opowieść, dlatego teraz sięgnąłem po część
czwartą i muszę przyznać, że całość rozkręca się całkiem dobrze i chętnie
poznam też kolejny tomik.
Chcesz
tam zajrzeć? Do mojego wnętrza?
Mei postanawia odwdzięczyć się Yuzu za wszystko, co dziewczyna dla niej
zrobiła, oddając się jej. Czy jednak do czegokolwiek między nimi dojdzie?
Wkrótce potem Yuzu postanawia
wykorzystać szkolną wycieczkę do naprawienia relacji z siostrą. Rzecz w tym, że
zasypia i spóźnia się na pociąg. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie
wyszło. Dzięki pomyłce spotyka na swojej drodze inna nastoletnią lesbijkę,
sympatyczną Sarę, dzięki której zaczyna inaczej patrzeć na wszystko, co dzieje
się w jej życiu. Nie wie jeszcze jednak co to będzie dla niej oznaczało!
„Citrus”, chociaż jak wiadomo,
traktuje o miłości, która połączyła dwie siostry (przyrodnie, ale jednak), to
shoujo ai pełną gębą, ze wszystkim, co się z tym gatunkiem wiąże. Co to
oznacza, wiadomo: dużo emocji, dużo wzdychania, jeszcze więcej łez (w tej serii
naprawdę solidna ich ilość błyszczy w oczach głównej bohaterki), poszukiwania
czułości, zrozumienia, romantycznych uniesień – wszystko oczywiście w kobiecym
(a właściwie dziewczyńskim, bo bohaterki są przecież nastolatkami) gronie. Kto
lubi tego typu opowieści, na pewno nie będzie zawiedziony. Kto nie lubi, nie
znajdzie tu nic, co by go do nich przekonało, ale taki to już urok podobnych
dzieł.
Ale jednocześnie „Citrus” to seria
skrojona tak, jak skrojone są wszelkiej maści romanse. Bohaterki kochają się,
ale nie do końca chcą to przyznać. Na ich drodze pojawiają się kolejne
przeszkody, łącznie z innymi pretendentami do ich serc i wrogami, chcącymi
zniszczyć ich uczucie. Jest więc miejsce na śmiech, bo humoru nie brakuje,
więcej jednak znajdziecie tu emocji, bo na tym stara się grać autorka. Dorzuca
do tego wszystkiego szkolne życie i związane z tym problemy, tematykę przyjaźni
i tym podobnych kwestii. Kto lubi romantyczne opowieści, niezależnie od płci
bohaterów w nie uwikłanych, nie będzie zawiedziony.
Ale i tak prawdziwą gwiazdą tej
serii są ilustracje. Całość, jak na shoujo przystało, została narysowaną w
sposób lekki, prosty i pozbawiony nadmiaru czerni. Jednocześnie, co warto
docenić, Saburouta zrezygnowała z typowych dla gatunku uproszczeń, więc jej
ilustracje są szczegółowe, mają w sobie dużo realizmu, a często używane rastry
dodają im charakteru. I tak oto w ręce czytelników trafia niezła, momentami
naprawdę dobra manga. Owszem, trzeba lubić gatunek girls love, by się z niej
odnaleźć – albo po prostu nie mieć nic przeciw niemu – ale w końcu to rzecz
dedykowana fanom i żaden (żadna) z nich nie będzie zawiedziony (a).
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz