Citrus #4 - Saburouta

NIE MA TEGO ZŁEGO…


Pierwszy tom „Citrus” okazał się tylko niezłą i aż niezłą rozrywką. Gorszą, niż się spodziewałem po wszystkich tych pochwałach, jakie na temat serii czytałem, lepszą, niż obawiałem się po tematyce. Drugiemu dałem wiec kredyt zaufania, ale doszedłem do wniosku, że jeśli w trzecim poziom nie podniesie się, pewnie daruję sobie dalsze przygody głównych bohaterek. Na szczęście, jak się domyślacie, autorka zdołała zaserwować mi satysfakcjonującą opowieść, dlatego teraz sięgnąłem po część czwartą i muszę przyznać, że całość rozkręca się całkiem dobrze i chętnie poznam też kolejny tomik.


Chcesz tam zajrzeć? Do mojego wnętrza? Mei postanawia odwdzięczyć się Yuzu za wszystko, co dziewczyna dla niej zrobiła, oddając się jej. Czy jednak do czegokolwiek między nimi dojdzie?

Wkrótce potem Yuzu postanawia wykorzystać szkolną wycieczkę do naprawienia relacji z siostrą. Rzecz w tym, że zasypia i spóźnia się na pociąg. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki pomyłce spotyka na swojej drodze inna nastoletnią lesbijkę, sympatyczną Sarę, dzięki której zaczyna inaczej patrzeć na wszystko, co dzieje się w jej życiu. Nie wie jeszcze jednak co to będzie dla niej oznaczało!


„Citrus”, chociaż jak wiadomo, traktuje o miłości, która połączyła dwie siostry (przyrodnie, ale jednak), to shoujo ai pełną gębą, ze wszystkim, co się z tym gatunkiem wiąże. Co to oznacza, wiadomo: dużo emocji, dużo wzdychania, jeszcze więcej łez (w tej serii naprawdę solidna ich ilość błyszczy w oczach głównej bohaterki), poszukiwania czułości, zrozumienia, romantycznych uniesień – wszystko oczywiście w kobiecym (a właściwie dziewczyńskim, bo bohaterki są przecież nastolatkami) gronie. Kto lubi tego typu opowieści, na pewno nie będzie zawiedziony. Kto nie lubi, nie znajdzie tu nic, co by go do nich przekonało, ale taki to już urok podobnych dzieł.


Ale jednocześnie „Citrus” to seria skrojona tak, jak skrojone są wszelkiej maści romanse. Bohaterki kochają się, ale nie do końca chcą to przyznać. Na ich drodze pojawiają się kolejne przeszkody, łącznie z innymi pretendentami do ich serc i wrogami, chcącymi zniszczyć ich uczucie. Jest więc miejsce na śmiech, bo humoru nie brakuje, więcej jednak znajdziecie tu emocji, bo na tym stara się grać autorka. Dorzuca do tego wszystkiego szkolne życie i związane z tym problemy, tematykę przyjaźni i tym podobnych kwestii. Kto lubi romantyczne opowieści, niezależnie od płci bohaterów w nie uwikłanych, nie będzie zawiedziony.


Ale i tak prawdziwą gwiazdą tej serii są ilustracje. Całość, jak na shoujo przystało, została narysowaną w sposób lekki, prosty i pozbawiony nadmiaru czerni. Jednocześnie, co warto docenić, Saburouta zrezygnowała z typowych dla gatunku uproszczeń, więc jej ilustracje są szczegółowe, mają w sobie dużo realizmu, a często używane rastry dodają im charakteru. I tak oto w ręce czytelników trafia niezła, momentami naprawdę dobra manga. Owszem, trzeba lubić gatunek girls love, by się z niej odnaleźć – albo po prostu nie mieć nic przeciw niemu – ale w końcu to rzecz dedykowana fanom i żaden (żadna) z nich nie będzie zawiedziony (a).


Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.









Komentarze