CZAS
NA DOBRĄ LEKTURĘ
Wreszcie nadszedł czas bym
przyjrzał się ostatniemu z wydanych w sierpniu tomów serii „Monstrrrualna erudycja”.
Pierwsze trzy były znakomitymi lekturami dla dużych i małych i taką też jest
część czwarta. Choć termin „część” trudno odnieść do tej serii, skoro każdy jej
tom stanowi samodzielną lekturę. Tak czy inaczej, jeśli podobały Wam się
poprzednie pozycje albo seria „Strrraszna historia”, koniecznie powinniście
sięgnąć także po tę.
W poprzednich trzech tomach
mogliśmy poczytać sporo ciekawostek o naturze, prądzie i chorobach. Było
śmiesznie, było strasznie, było też obrzydliwie. A co jest teraz?
Teraz czas na… czas! A dokładniej
wyprawę, która pozwali Wam lepiej zrozumieć to fizyczne zjawisko i to, w jaki
sposób ludzie starali się je pojąć i mierzyć. Dowiecie się o eksperymentach z
tym związanych i o marzeniach o podróżach w czasie. To tu poznacie fakty o
teorii względności i tunelach czasoprzestrzennych. Przekonacie się też, co by
się stało, gdybyście znaleźli się w pobliżu czarnej dziury a także skąd muszki
owocówki wiedzą, która jest godzina. A to przecież jedynie kilka z całej masy
zagadnień, które poruszone zostają na łamach „Straszliwej prawdy o czasie”.
Gotowi na kolejną szaloną podróż?
Cóż, chyba żaden czytelnik, który
miał w rękach jakąkolwiek ze wspomnianych przeze mnie na wstępie pozycji nie ma
wątpliwości, że jest gotów na więcej. Zabawa z tą serią jest przecież znakomita
i nawet fakt, że jednocześnie każdy czytelnik uczy się czegoś w trakcie lektury
nie jest w stanie odstraszyć najmłodszych od sięgnięcia po kolejne publikacje.
Wszystko dzięki podejściu autora (a właściwie autorów) do całego zagadnienia.
Jak wiadomo, dzieci nie lubią się
uczyć. Co tam nie lubią, nie cierpią, nienawidzą wręcz. A może inaczej: nie
znoszą tego, w jaki sposób naucza się je w szkołach. Nauczyciel najczęściej,
ewidentnie znudzony swoim zawodem i kontaktami z dziećmi, bezmyślnie przekazuje
wiedzę. Klepie formułki, zmusza do zapamiętania czegoś, czego nie chce się
pamiętać, bo z niczym ciekawym się nie wiąże, nawet nie próbując w jakikolwiek
sposób zainteresować podopiecznych. Dla niego liczy się spełnienie obowiązku,
wzięcie wypłaty… Nie tędy droga. Nie jeśli chcemy naprawdę komuś coś przekazać.
I o tym doskonale widzą autorzy.
Dlatego seria ta skupia się na jak
najbardziej interesujących dla najmłodszych faktach i podaniu ich w atrakcyjny,
zabawny sposób. Styl jest lekki i wciągający, szata graficzna miła dla oka a
wydanie bardzo sympatyczne. Wszystko to składa się na naprawdę znakomitą
całość, która bawiąc uczy, ucząc bawi. I to w jak świetnym stylu. Dlatego
polecam gorąco.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz