Batman, Bruce Wayne, samotnik i
playboy, zawsze unikał ślubnego kobierca. Owszem, w alternatywnych wersjach
swoich przygód miewał żony i dzieci, ale w głównym uniwersum nigdy nie dał
związać się węzłem małżeńskim. Aż do teraz. Czy jednak rzeczywiście? O tym
możecie przekonać się dzięki ekipie twórców, która postanowiła jednocześnie
złożyć wielki hołd postaci, nad którą przyszło jej pracować i zrobiła to w
naprawdę dobrym stylu.
Od dłuższego czasu relacje Batmana
i Catwoman nabierały pikanterii i tempa i wreszcie nadeszła chwila, która
nadejść musiała: oboje już za moment wezmą ślub. Przygotowania do ceremonii idą
już pełną parą, ale nie tylko przyszli młodzi muszą uporać się ze związanymi z
tym problemami. Booster Gold zastanawia się, jaki mógłby dać najlepszy prezent
ślubny. Jego działania popchną go jednak na nieoczekiwaną i krwawą ścieżkę,
która może zmienić kontinuum czasoprzestrzenne.
Nie śpią również wrogowie Batmana.
Jedni z nich postanawiają jak najbardziej uprzykrzyć nadchodzący ślub i wesele,
inni (czytaj: Joker) popadają w obsesje otrzymania zaproszenia do świętowania.
Gdy spirala szaleństwa się nakręca, tylko przyjaciele państwa młodych mogą
zapobiec tragedii. Czym jednak skończy się ceremonia?
„Batman: Ślub” to zwieńczenie
pewnego etapu wydawania opowieści o Batmanie w ramach linii wydawniczej „Odrodzenie
DC”. Zwieńczenie, do którego od pewnego czasu przygotowywał się nie tylko
scenarzysta tej serii, ale też i autorzy pobocznych tytułów z Mrocznym
Rycerzem. Co z tego wszystkiego wyszło, powiedziałem już na początku: bardzo
dobry komiks. Nie wybitny, choć patrząc na to, jak King dobrze czuje się w
obyczajowych historiach (pamiętacie „Visiona”?), mógł taki być. Ale
jednocześnie to świetny hołd dla postaci Batmana i bardzo przyjemna lektura.
Czasem zabawna, czasem mroczna, może nie zaskakuje, może nie serwuje nam
jakichś nowości, ale jednak jest udana, a w fanach obudzi niejeden sentyment.
Największym plusem całości jest
szata graficzna, na którą złożyły się liczne jednostronicowe prace gigantów,
którzy zrewolucjonizowali komiksy o Batmanie. Wszystkich nie będę Wam
wymieniał, ale mamy tu np. grafiki Franka Millera, Lee Bremejo, Neala Adamsa, Tony’ego
S. Daniel, Andy’ego Kuberta, Tima Sale’a, Paula Pope’a , Jima Lee czy Grega
Capullo. Bywa więc różnorodnie, czasem bardziej, czasem mniej realistycznie, ale
zawsze udanie i przyjemnie dla oka.
Jeśli więc jesteście miłośnikami
Batmana, polecam „Ślub” Waszej uwadze. Nieważne czy czytaliście poprzednie tomy
serii z „Odrodzenia”, czy nie, ten jeden, znacznie pogrubiony, warto mieć w
swojej kolekcji. Bo to po prostu udany hołd dla legendarnej postaci, która
skończyła właśnie 80-lat swojego istnienia.
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza