Enra z piekła rodem #4 - Chie Shimada

KOMACHI Z PIEKŁA RODEM?


„Enra z piekła rodem” dobiega właśnie końca. Nie była to długa seria, nie była też wybitna, jednak stanowiła całkiem przyjemną rozrywkę, która z tomu na tom nabierała charakteru i coraz milej całość się czytało. I cóż mogę powiedzieć o finale, jak nie to, że dobrze wieńczy całość? Jednoczesne, choć przewidywalny, to najlepszy tom z całej serii i bardzo dobrze bawiłem się w trakcie jego lektury. A że przy okazji miał kilka bardzo udanych momentów, cieszę się, że przeczytałem wszystkie cztery tomiki.


Finał egzaminu na Króla Piekieł nadciąga wielkimi krokami i wszystko powoli zbliża się do końca. Czyżby nie było już czasu na zmiany? Nic bardziej mylnego, bo oto pojawia się siostra Enry, Rinze, diablica mogąca pochwalić się dobrym wynikiem. Aż  za dobrym. Jej rodzeństwo będzie musiało dołożyć starań, by nie zostać w tyle w wyścigu o piekielny tron. Kto jednak na nim zasiądzie? I co jeszcze wydarzy się do tego czasu?

Jednocześnie nadchodzi pora odpowiedzi na kilka pytań. Dzięki temu poznacie smutną historię nienawiści Enry do ludzi i przekonacie się za jakie grzechu Komachi miała trafić do piekła. Wciąż jednak otwartym pozostaje pytanie co będzie z miłością tej dwójki i jak zakończy się cała opowieść o nich…


„Enra z piekła rodem” to typowe shoujo pod każdym względem. Wszystko to, od schematów gatunkowych, przez elementy szkolnego życia, po wątki fantastyczne. Jeśli chodzi o samo shoujo, to jest to typowa opowieść o miłości – takiej, która nie miała prawa się zdarzyć. Szkolne życie, wiadomo, wiecznie przebiega wedle tych samych schematów. Fantastyka? Zarówno motyw piekielnego ukochanego, jak i karania za zbrodnie, których rzekomy winny jeszcze nawet nie popełnił, są wszystkim doskonale znane – tak miłośnikom kina, literatury, jak i komiksu, tego szeroko pojmowanego i mangi jako takiej.


A jednak jest to sympatyczna lektura. Momentami tylko niezła, czasem, jak w tym tomie, bardzo dobra… Całość, ogólnie rzecz biorąc, czyta się lekko, szybko i przyjemnie. Jest tu humor, jest akcja, są uczucia i emocje, i solidna dawka problemów także. A w towarzystwie sympatycznych postaci nie sposób się nudzić.


Rysunki? Też trzymają poziom. Tu również mamy do czynienia z typową szojką, ale udaną graficznie, lekko i prosto narysowaną, utrzymaną w jasnej tonacji. Ładne wydanie miło to wszystko uzupełnia. Jeśli więc lubicie mangowe komedie romantyczne z nutą fantastyki, będziecie dobrze się bawić, nawet jeśli już na pamięć znacie ten schemat.


Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.









Komentarze