FEMINISTYCZNE
FANTASY
Pierwszy tom serii Laury Sebastian
był tylko niezłą i aż niezłą fantastyką – zależy jak na to dzieło spojrzeć i
kto patrzy. Tak czy inaczej jak na współczesny twór z gatunku, w którym chyba
już wszystko powiedziano, całość wypadła naprawdę przyzwoicie, więc z chęcią
sięgnąłem też po ciąg dalszy. I muszę przyznać, że autorka może i nie wskoczyła
drugim tomem na wyższą półkę, ale zdołała zachować poziom jedynki i znów
dostarczyła mi przyjemnej rozrywki w świecie fantasy do którego całkiem miło
było wrócić.
Jak Feniks z popiołów. Tak
odrodziła się niegdysiejsza Theodosia, córka zamordowanej na jej oczach
Królowej Ognia. Pojmana przez Kaisera, skazana na noszenie hańbiącego tytułu
Księżniczki Popiołu, mimo trudnej sytuacji zdołała przetrwać, wyzwolić się i
odzyskać należyte miano, a nawet zdobyć zakładnika w postaci Prinza Sørena, ale
to wciąż nie koniec problemów. Jej ludzie nadal pozostają w niewoli Kaisera, a
ona sama znajduje się tysiące kilometrów od własnego tronu. Fakt, że nie zna tu
nikogo zasadniczo utrudnia i tak już niewesołą sytuację. Jak ma bowiem w takim
razie zebrać armię, która jest niezbędna do ocalenia jej ludu? Rozwiązaniem
tego problemu może być jej ciotka Dragonsbane, ale czy Theo rzeczywiście powinna
jej zaufać? W końcu krewna jest piratką o nie najlepszej opinii, a na dodatek to,
co będzie musiała zrobić Księżniczka nie jest na pewno tym, co zrobić by
chciała…
„Pani Dymu” to przedstawicielka
gatunku, który śmiało można określić mianem feministycznego fantasy, gatunku,
który w ostatnich latach zyskuje na sile. Czy samo zamienienie silnego męskiego
bohatera na silną bohaterkę wystarczy, by odświeżyć ten odłam fantastyki?
Niekoniecznie, bo seria Sebastian to właściwie typowa dla niego literatura,
poprowadzona zgodnie z jego wymogami i schematami. Dużym plusem jest fakt, że
całość jest lekka i przyjemna, więc nie ma tu właściwie miejsca na nudę. Owszem
ten tom wydaje się nieco spokojniejszy i bardziej stonowany, choć jednocześnie
więcej w nim wydarzeń.
Ale wspomniana lekkość jest zarówno
plusem, jak i minusem całości. „Panią Dymu” może i czyta się dzięki temu szybko
i przyjemnie, ale jednocześnie ze względu na językową prostotę tytuł ten nie ma
szans stać się czymś ponad niezobowiązującą czystą rozrywkę. A szkoda, bo można
byłoby wycisnąć coś więcej. Jakaś głębię, przesłanie, wystarczyłoby, żeby
autorka potraktowała gatunek jako pretekst do rozważań a nie cel sam w sobie.
Ale i tak to kawał przyzwoitej
lektury, która pozwala zanurzać się w świecie fantasy na kilka ponurych południ.
Może na kolana nie padniecie, ale nie będziecie się nudzić. Czasem tyle
wystarcza.
Komentarze
Prześlij komentarz