URODZINY
ASTERIKSA
„Asteriks” zadebiutował dokładnie
60 lat temu, bo w październiku 1959 roku i z miejsca zyskał wielką sympatię czytelników
i popularność. Nic w tym jednak dziwnego, jego współtwórca, René Goscinny, to
jeden z najlepszych scenarzystów komiksów humorystycznych w dziejach. Wraz z
Albertem Uderzo stworzyli zaś dzieło, które stało się chyba najlepszym co
wyszło spod ich ręki, a zarazem ponadczasowym arcydziełem, które bawi kolejne
pokolenia czytelników niezależnie od wieku. Z okazji urodzin serii wydawnictwo
Egmont postanowiło przypomnieć polskim czytelnikom jej pierwszy tom. I zrobiło
to w nie byle jaki sposób, bo za pomocą pełnej dodatków edycji specjalnej,
którą warto zakupić nawet jeśli na półce macie wciąż stare wydanie.
Zamierzchła przeszłość. Cała Galia
podbita jest przez Rzymian. Cała? Nie, jedna jedyna wioska pozostaje wolna od
ich wpływów. Wszystko dzięki magicznemu napojowi, który potrafi przygotować
mieszkający tam drugi Panoramiks. Dzięki niemu Galowie zyskują niezwykłą siłę i
odporność, jedynie przy użyciu rąk roznosząc w pył całe uzbrojone po zęby
odziały Rzymian. Najlepiej zaś radzą sobie dzielny Asteriks i jego tworzysz,
Obeliks, który w dzieciństwie wpadł do kociołka z napojem, dzięki czemu jego
siła nigdy nie maleje. Rzymianie jednak, mając dość ciągłych porażek, decydują
się odkryć sekret mocy Galów. Czy im się to uda? Czy wioska będzie zagrożona? A
może po prostu rzymscy żołnierze nie mają pojęcia w co się pakują?
Jaki „Asteriks” jest wie chyba
każdy niezależnie od wieku. Bo trudno by ktoś nie zetknął się z postacią tak
kultową, tym bardziej, że filmy z jej przygodami zawsze były sporymi hitami –
nieważne czy mowa o kolejnych animacjach, czy też adaptacjach fabularnych,
wspartych całkiem niezłą obsadą zresztą. Zapomnijcie jednak o tych wszystkich dziełach,
które – nieważnie jak udane – nigdy nie dorównały poziomem pierwowzorom i
sięgnijcie po album, od którego wszystko się zaczęło. Nie tylko dlatego, że to
już klasyka, którą znać wypada i trzeba, ale przede wszystkim dlatego, że to po
prostu świetny komiks. Zabawny, niegłupi, ponadczasowy i po prostu urzekający.
Nic dziwnego, że komiksowe przygody
dzielnych Galów jak dotąd sprzedały się w liczbie 370 milionów egzemplarzy. Czy
to dużo, czy mało, najlepiej pokazują listy komiksowych bestsellerów. Np. losy takiego
Supermana sprzedały się łącznie w 600 milionach egzemplarza, z tym, że
„Asteriksa” jest tylko 41 tomów, natomiast w przypadku Człowieka ze stali pod
uwagę wzięto wszystkie serie, a to dało łącznie 14 tysięcy zeszytów. Chyba nie
muszę Wam tłumaczyć co to oznacza? Dodajcie do tego jeszcze m.in. fakt, że „Le
Monde” umieściło ten album „Asteriksa” na 23 miejscu swojej listy 100 najlepszych
książek stulecia, a zrozumiecie jak ważne to dzieło – o ile jeszcze tego nie
wiedzieliście.
W parze z kultowością i znakomitym
scenariuszem, przesyconym dobrymi wartościami, przyjaźnią i niezapomnianymi
żartami, idzie w tym wypadku także rewelacyjne wydanie. Nie ma tu wielkiej
zmiany w stosunku do typowych albumów serii (mamy dobry papier offsetowy i
sztywniejszą, ale nie twardą okładkę), jednak dostajemy także niemal 30 stron
dodatków o kulisach powstawania całości. Na czytelników czeka w nich wiele
nowych ilustracji (mamy tu wzorowanych na Asteriksie i Obeliksie Gałów
siłujących się z Supermanem, czy Asteriksa kłaniającego się wujkowi Sknerusowi), fragmenty oryginalnego
scenariusza i tym podobne rzeczy. Dla fanów serii to wspaniały bonus, po który
koniecznie powinni sięgnąć. Ale to jeszcze lepsza rzecz do zaczęcia swojej
przygody z tą serią. Kto jeszcze jej nie zna albo uwielbia Asteriksa,
koniecznie powinien sięgnąć po ten komiks. Będzie zachwycony.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Mój mąż uwielbia Asteriksa i komiksy więc na pewno z chęcią by przeczytał ;)
OdpowiedzUsuń