Ramen: Zupa szczęścia i miłości - Tove Nilsson

ZNALEŹĆ RAMEN IDEALNY


Ramen to najlepsza zupa jaka istnieje. Jeśli uważacie inaczej, albo go nie jedliście, albo próbowaliście taniej wersji instant – albo po prostu szwankują Wam receptory smakowe. Innej możliwości po prostu nie ma. Nie można bowiem nie lubić azjatyckiej kuchni (sam nie jestem fanem np. sushi, choć maki z węgorzem, krewetką w tempurze tudzież z omletem lubię), jednak ramen to jedna z najgenialniejszych potraw, jakie istnieją. Od chwili, kiedy po raz pierwszy go spróbowałem, nie mogę przestać raz na jakiś czas wracać do niego. I chętnie też go przyrządzam, dlatego nie mogłem nie sięgnąć po niniejszą książkę. I chociaż nie napisała jej Japonka ani nawet Azjatka, „Ramen: Zupa szczęścia i miłości” to kawał świetnej pozycji dla miłośników tematu, pełnej ciekawostek, inspiracji i kompleksowego podejścia do tematu.


Ramen (nazwa oznacza rodzaj makaronu, choć spotkałem się też z przekładem „ciągnąć kluchę” ;) ) to w najprostszym ujęciu taki azjatycki odpowiednik rosołu. Rzecz nietypowa dla kuchni japońskiej (ale jak większość ich przysmaków, pochodząca z Chin), bo najczęściej tworzony z użyciem czerwonego mięsa, co w kraju, który swoją gastronomię oparł na owocach morza, nieczęsto się zdarza. I jednocześnie obok sushi to największy towar eksportowy Kraju Kwitnącej Wiśni – oczywiście jeśli chodzi o jedzenie – a także inspiracja dla każdemu dobrze znanych zupek instant.

Tove Nilsson zabiera nas w podróż po bogatym świecie ramenu, pokazując nam najróżniejsze jego odmiany (ramen miso, ramen kimchi, green curry ramen, cold dashi ramen). Jednocześnie krok po kroku omawia rzeczy związane z tą zupą (od podstawowych przyborów, przez podstawy typu bulion czy makaron, po dodatki), a także prezentuje nieco innych dań, choćby udon z dipem sezamowym, tsukemen syczuański, sobę, okonomiyaki czy gyozę. A wszystko to w jednej, ładnej książeczce, która tylko zaostrza apetyt…


Ramen poznałem całkiem niedawno temu. Owszem, wcześniej znałem go z odsłony instant, ale to było zupełnie coś innego. Zabrałem moją lepszą połowę na randkę do azjatyckiej knajpki, ona wybrała ramen z masłem orzechowym i… przepadliśmy. Od tamtej pory spróbowaliśmy niejednej zupy z Japonii, ale nic nie pobiło tej orzechowej wersji, do której wracamy dość regularnie. I regularnie szukamy nowych ramenowych smaków, a niniejsza książka to naprawdę warta poznani inspiracja. Jej autorka sama poszukuje nowych przepisów, w tym tego idealnego (i tego, czym można zastąpić niektóre oryginalne, trudno dostępne poza Japonią produkty).


Ramen: Zupa szczęścia i miłości” to wynik tych właśnie poszukiwań. Wynik ciekawy, także pod względem historycznym, przystępny  i zachęcający do gotowania. Wszystko tu jest prosto, jasno i szczegółowo przedstawione, a także bogato zilustrowane zdjęciami. W skrócie, naprawdę bardzo udana książka dla miłośników gotowania, jak i laików. Przystępna i kompleksowa, ładnie wydana, warta jest polecenia wszystkim miłośnikom ramenu i kuchni nie tylko orientalnej.


Komentarze