SMERFY
I KRYSZTAŁOWA TABLICA
Miłośnicy Smerfów mogą zacierać
ręce, bo oto na polskim rynku pojawił się właśnie album „Smerfy i maszyna snów”.
Czyżby był to jakiś genialny tom tej niezapomnianej serii? A może dzieją się w
nim niecodzienne rzeczy? Nie – to po prosu kolejna odsłona cyklu, trzymająca co
prawda doskonały poziom, do jakiego zostaliśmy już przyzwyczajeni, ale nic poza
tym. Na czym więc polega niezwykłość tego albumu? Na jego świeżości. Po raz
pierwszy bowiem możemy cieszyć się „Smerfami” ledwie kilka miesięcy po ich
premierze, dostając w swoje ręce najnowszą odsłonę ich przygód. A że
tradycyjnie jest to bardzo dobry komiks, tym bardziej jest się z czego cieszyć.
Smerfy to małe niebieskie
stworzonka mieszkające w przypominających grzyby domkach w wiosce w samym
środku lasu. Niestety nie mają spokoju, bo poluje na nie zły Gargamel. Ale to
nie jedyne problemy, na jakie natykają się w swoim szalonym, pełnym przygód
życiu.
Co tym razem na nie czeka? Zbliża
się zima, Smerfy robią zapasy, ale pojawia się coś, co zmienia wszystko. Owym
czymś jest znaleziona na leśnym uroczysku kryształowa tablica. Jak się można
domyślić, nie jest to zwykły przedmiot, ale jaka jest jego prawdziwa natura?
Kiedy znalezisko zaczyna wywierać na Smerfy coraz większy wpływ, nawet Papa Smerf
nie jest w stanie ustrzec się tego, co nadchodzi. Jedynie Ważniak okazuje się
być odporny na działanie tablicy, ale czy sam będzie w stanie odkryć sekret
znaleziska i pomóc swoim przyjaciołom?
Jaki jest ten najnowszy tom
„Smerfów” chyba nikomu nie muszę mówić. Kontynuatorzy serii, choć idą nieco
innymi drogami niż Peyo, w godny sposób rozwijają jego spuściznę i za każdym
razem serwują nam kawał świetnej rozrywki. Co ważniejsze jednak jest to
rozrywka z głębią i przesłaniem. Nie brak tu satyry, nie brak potępienia
naszych złych cech czy zachowań i jednocześnie gloryfikacji tego, co dobre i
właściwe.
Oczywiście twórcy nie serwują nam
tu nachalnego dydaktyzmu. „Smerfy” tak, jak za czasów Peyo, tak i dziś,
wszystko to przemycają pod płaszczykiem lekkiej opowieści rozrywkowej.
Cartoonowej komedii z solidną dawką fantastyki, przy której czytelnik tak
dobrze się bawi, ze nawet nie zauważa, jak przesłanie wsącza się do jego serca
i umysłu. Bo przygody małych niebieskich stworków zapadają w pamięć – nic
dziwnego, że we mnie budzą wiele sentymentalnych odczuć (w końcu wychowałem się
na serialu opartym na tych komiksach) i na pewno w niejednym dorosłym też
obudzą.
Dlatego polecam całość gorąco
Waszej uwadze. Najnowszy (37 już!) tom „Smerfów” to kawał świetnie napisanej i
znakomicie zilustrowanej opowieści dla czytelników w każdym wieku, łączący w
sobie klasykę z nowoczesnością. Wszyscy miłośnicy tytułowych skrzatów, jak i
każdy kto lubi dobre familijne opowieści, będą zadowoleni.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz