Batman #8: Zimne dni - Tom King, Lee Weeks, Tony S. Daniel, Matt Wagner

ROBI SIĘ ZIMNO


Po trwających długie miesiące przygotowaniach do ślubu Batmana, którego kulminację mogliśmy poznać w poprzednim tomie, nadszedł czas na nowy rozdział przygód Gacka. Jeśli zastanawiacie się czy warto go poznać, to chyba powinniście przestać. Tom King, który nie zawiódł nas do tej pory, nie zawodzi także teraz. Komu więc podobały się poprzednie odsłony serii, ten na pewno nie pożałuje sięgnięcia po „Zimne dni”.


W Gotham zaczyna robić się zimno. Kilka dni po nieudanym ślubie Batmana, na scenie pojawia się Mister Freeze. Jego proces przyciąga jednak nie Batmana, a Bruce’a Wayne’a, który jest członkiem ławy przysięgłych. Rozprawa staje się jednak dla niego rzeczą bardzo osobistą, kiedy poruszona zostaje kwestia nadużyć siły przez Nietoperza. Czy Bruce, wciąż rozbity po ostatnich wydarzeniach, zdecyduje się porzucić karierę zamaskowanego obrońcy sprawiedliwości? A nawet jeśli nie, czy jej kierunek wciąż będzie taki sam?

Tymczasem w Gotham pojawia się KGBestia, rosyjski zabójca mający nowe zlecenie. Pod nieobecność Batmana miasta pilnuje Nightwing, ale z tym zagrożeniem może nie poradzić sobie sam. Co wyniknie z całej tej sytuacji?


„Ślub”, mimo dość przewidywalnej fabuły, był pięknym hołdem złożonym postaci Batmana. Wszystkie wcześniejsze fabuły Kinga zmierzały do tej chwili i to była godna kulminacja opowieści snutej przez pięćdziesiąt zeszytów. Teraz jednak scenarzysta stanął przed nowym wyzwaniem – uporaniem się z konsekwencjami tamtych wydarzeń i wyznaczeniem nowego kierunku serii. Tę drugą kwestię po części zaczął już w epilogu poprzedniego tomu – czy podejmuje tamtą tematykę teraz, nie będę Wam zdradzał – ale jednocześnie próbuje pokazać, co jeszcze kryje w zanadrzu i wychodzi mu to naprawdę dobrze.


Wątek KGBestii nie jest tu szczególnie udany, nie ma co ukrywać. King najlepiej czuje się w spokojniejszych i życiowych historiach, więc ten skoncentrowany na akcji epizod wypada nieco słabiej od reszty albumu (choć ci, którzy sięgną po ten tom dla superbohaterskich akcji na pewno będą innego zdania). Świetnie za to prezentuje się sam proces Freeze’a i moralne dylematy z tym związane, a to ucieszy już tych ambitniejszych czytelników.


Wszyscy natomiast będą zadowoleni z szaty graficznej. Lee Weeks, Tony S. Daniel i Matt Wagner zrobili kawał świetnej roboty, która wpada w oko i doskonale pasuje do całości i tonu, jaki powinny mieć opowieści o Batmanie. Wszystko to zaś, co napisałem do tej pory, razem wzięte, daje nam kolejny świetny album. Kiedy seria „Batman” startowała w „Odrodzeniu”, bardziej do gustu przypadł mi tytuł „Detective Comics”. Z czasem jednak to cykl King bardziej mnie kupił i po tym tomie nie zamierzam prędko zrezygnować z jego lektury.

Komentarze

Prześlij komentarz