ROBI
SIĘ ZIMNO
Po trwających długie miesiące
przygotowaniach do ślubu Batmana, którego kulminację mogliśmy poznać w
poprzednim tomie, nadszedł czas na nowy rozdział przygód Gacka. Jeśli zastanawiacie
się czy warto go poznać, to chyba powinniście przestać. Tom King, który nie
zawiódł nas do tej pory, nie zawodzi także teraz. Komu więc podobały się
poprzednie odsłony serii, ten na pewno nie pożałuje sięgnięcia po „Zimne dni”.
W Gotham zaczyna robić się zimno. Kilka
dni po nieudanym ślubie Batmana, na scenie pojawia się Mister Freeze. Jego proces
przyciąga jednak nie Batmana, a Bruce’a Wayne’a, który jest członkiem ławy
przysięgłych. Rozprawa staje się jednak dla niego rzeczą bardzo osobistą, kiedy
poruszona zostaje kwestia nadużyć siły przez Nietoperza. Czy Bruce, wciąż
rozbity po ostatnich wydarzeniach, zdecyduje się porzucić karierę zamaskowanego
obrońcy sprawiedliwości? A nawet jeśli nie, czy jej kierunek wciąż będzie taki
sam?
Tymczasem w Gotham pojawia się KGBestia,
rosyjski zabójca mający nowe zlecenie. Pod nieobecność Batmana miasta pilnuje
Nightwing, ale z tym zagrożeniem może nie poradzić sobie sam. Co wyniknie z całej
tej sytuacji?
„Ślub”, mimo dość przewidywalnej fabuły,
był pięknym hołdem złożonym postaci Batmana. Wszystkie wcześniejsze fabuły
Kinga zmierzały do tej chwili i to była godna kulminacja opowieści snutej przez
pięćdziesiąt zeszytów. Teraz jednak scenarzysta stanął przed nowym wyzwaniem –
uporaniem się z konsekwencjami tamtych wydarzeń i wyznaczeniem nowego kierunku
serii. Tę drugą kwestię po części zaczął już w epilogu poprzedniego tomu – czy podejmuje
tamtą tematykę teraz, nie będę Wam zdradzał – ale jednocześnie próbuje pokazać,
co jeszcze kryje w zanadrzu i wychodzi mu to naprawdę dobrze.
Wątek KGBestii nie jest tu
szczególnie udany, nie ma co ukrywać. King najlepiej czuje się w
spokojniejszych i życiowych historiach, więc ten skoncentrowany na akcji epizod
wypada nieco słabiej od reszty albumu (choć ci, którzy sięgną po ten tom dla superbohaterskich
akcji na pewno będą innego zdania). Świetnie za to prezentuje się sam proces
Freeze’a i moralne dylematy z tym związane, a to ucieszy już tych ambitniejszych
czytelników.
Wszyscy natomiast będą zadowoleni z
szaty graficznej. Lee Weeks, Tony S. Daniel i Matt Wagner zrobili kawał
świetnej roboty, która wpada w oko i doskonale pasuje do całości i tonu, jaki
powinny mieć opowieści o Batmanie. Wszystko to zaś, co napisałem do tej pory,
razem wzięte, daje nam kolejny świetny album. Kiedy seria „Batman” startowała w
„Odrodzeniu”, bardziej do gustu przypadł mi tytuł „Detective Comics”. Z czasem
jednak to cykl King bardziej mnie kupił i po tym tomie nie zamierzam prędko
zrezygnować z jego lektury.
Bajka, super bajka:)
OdpowiedzUsuń