SWOJSKA
ORSINIA
Wydawnictwo Prószyński i S-ka nie
zwalnia tempa i po serii zbiorczych wydań całych cykli Ursuli K. Le Guin oraz m.in.
tomu jej esejów, przygotowało dla nas swoiście pożegnalną propozycję. „Cała Orsinia”,
bo o niej mowa, ostatni z omnibusów jej twórczości, to kompletny zbiór tekstów
opisujących losy fikcyjnego europejskiego państwa. Tekstów znakomitych, nieco
innych, niż te, do których przyzwyczaiła nas autorka, ale równie znakomitych i
intrygujących.
Witajcie w XIX-wiecznej Orsini,
europejskim państwie pozostającym pod władzą Cesarstwa Austrii. Głównym
bohaterem całości jest żyjący w dolinie Malafrena Itale Sorde, który pewnego
dnia postanawia wbrew woli ojca wyrwać się w wieki świat i dołączyć do
rewolucjonistów. Co go czeka na tej nowej życiowej drodze?
Na pomysł Orsynii – zarówno jako
kraju, jak i wstępnie jako opowieści – Ursula K. Le Guin wpadała, kiedy miała
dwadzieścia lat. Była wówczas w akademiku Everett House w Radcliffe, w jadalni,
gdzie uczyła się do późna w nocy, nie przeszkadzając innym. I wtedy do głowy
przyszła jej myśl o bliżej nieokreślonym kraju gdzieś w Europie. Kraju
niedaleko Czechosłowacji albo Polski, doświadczonego przez drugą wojnę
światową, położonego gdzieś, gdzie język pełen jest zarówno naleciałości
łacińskich, jak i słowiańskich. Tak w jej umyśle pojawiła się najpierw nazwa,
potem kolejne detale, a w końcu wszystko to przerodziło się w opowieść, którą
teraz możecie czytać. A właściwie serię opowieści: pełnowartościową powieść,
zajmującą większą część niniejszego tomu, trzy piosenki – oczywiście o Orsinii
– oraz zbiór opowiadań.
Dzieje Orsinii, chociaż nigdy nie
zdobyły nigdy takiej popularności, ani też takiego uznania, jak pozostałe
dzieła Le Guin, pozostają kolejnym świetnym tworem. Cóż się jednak dziwić,
skoro mamy do czynienia z jedną z najlepszych pisarek fantastyki w dziejach, która
od zawsze doskonale tworzyła zarówno swoje światy, jak bohaterów. I to wszystko
dostajemy w tym tomie, bardziej swojskie i realne, niż dotychczas. Tradycyjnie
przy tym świetnie napisane, poruszające wyobraźnię i umysł. „Całą Orsinię” czyta
się zarówno jednym tchem, jak i smakuje powoli. Nie da się też nie docenić
zaangażowania artystki i jej znakomitego, pełnego, krwistego stylu, który
stanowi jedną z największych sił tych opowieści.
I nie bez znaczenie jest też samo
wydanie, bo zbiorczy tom w twardej oprawie, chociaż nie tak obszerny, jak
wcześniejsze omnibusy, robi wielkie wrażenie i stanowi idealne uzupełnienie
treści. Pięknie przy tym prezentuje się na półce – tak jak cała kolekcja
zresztą – przykuwając wzrok i zachęcając do lektury. Polecam zatem gorąco, aż
żal, że to już koniec tej kolekcji, bo stanowi jeden z najjaśniejszych punktów
na fantastycznym rynku wydawniczym ostatnich lat.
Komentarze
Prześlij komentarz