Card Captor Sakura #5 - Clamp

TAJEMNICZY STARUSZEK I ŚPIĄCA KRÓLEWNA


Mang na polskim rynku nie brakuje. Właściwie można by rzec, że mamy ich pod dostatkiem, skoro miesięcznie ukazuje się kilkadziesiąt najróżniejszych tytułów, dla czytelników w różnym wieku i lubiących najróżniejszą tematykę. Jak na Japończyków przystało, większość z nich zawiera solidną dawkę uroku, ale „Card Captor Sakura”, seria nieco zapomnianych już pań z grupy Clamp, wprost atakuje nas uroczymi, sympatycznymi i słodkimi elementami. A że jednocześnie te przełamane zostają tajemnicami i akcją, nie tylko miłośnicy podobnych klimatów znajdą tu coś dla siebie.


Przyjaciel taty Sakury pozwala jej i bliskim zatrzymać się w swojej willi. Tak oto nasza bohaterka trafia w piękne miejsce, gdzie jednocześnie poznaje tajemniczego starszego pana, któremu niegdyś zmarła wnuczka. Ich spotkanie okazuje się bardzo nieoczekiwane, ale jeszcze więcej zaskoczeń wychodzi na jaw, kiedy okazuje się, kim właściwie jest staruszek!

Ale to dopiero początek przygód Sakury. Po powrocie do szkoły, czeka ją nie lada wyzwanie. Jest grudzień, a to oznacza, że pora na festiwal kultury. Wszystkie klasy mają coś przygotować, klasę Sakury zaś czeka… wystawienie śpiącej królewny. Wszyscy są tym faktem podekscytowani, ale wkrótce dochodzi do kilku nieoczekiwanych wydarzeń. Nie dość, że rola księcia przypada Sakurze właśnie, to jeszcze nauczycielka szepcze Li wielce niepokojące słowa: „już niedługo to nastąpi”. Ale co takiego? I jak potoczą się losy przedstawienia?


Tajemnice, szkolne życie, wspominany już urok, świetny klimat i sympatyczne postacie. Taka jest właśnie „Card Captor Sakura”, manga bardzo prosta, ale jakże trafiająca do czytelnika. Panie z Clampa, odchodząc od swojej zwyczajowej stylistyki pełnej mroku i detali, serwują nam opowieść dla młodych czytelników, utrzymaną na dodatek w modnej w czasach powstania serii (choć ostatnio za sprawą gry „Pokemon Go” temat znów wrócił do łask) stylistyce polowania na wszelkiego typu znajdźki, tak rozsławionej przez „Pokemona”. Myliłby się jednak każdy, kto sądziłby, że dorośli odbiorcy nie mają tu czego szukać.


Owszem, wiadomo że przede wszystkim to dzieci najlepiej będą się tutaj bawić, jeśli zaś chodzi o dorosłych, to pokolenie ówczesnych trzydziestolatków, wychowanych w dzieciństwie na kieszonkowych potworkach i może pamiętający czasy „MangaMixu” i publikowania tam „CCS” w odcinkach, też znajduje się w grupie docelowej. Jednak właściwie każdy kto lubi lekkie opowieści przygodowe, w których nie brak tajemnic i zaskoczeń będzie dobrze się bawił. Bo chociaż królują tu lekkość i słodycz, całość jest klimatyczna i nastrojowa.


Nie marudźcie więc, nie zastanawiajcie się i jeśli lubicie mangi, dajcie „Sakurze” szansę. Jeśli nie macie serc z kamienia, na pewno Was kupi. Może naiwnością, może urokiem, a może sekretami. Nieważne, będziecie chcieli więcej.


Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.









Komentarze