KRYZYS
W KRAINIE LODU
Disnejowska „Kraina lodu”, choć na ekranach
kin pojawiła się sześć lat temu, po dziś dzień dzierży tytuł najbardziej
dochodowej animacji w dziejach kina. Nieco dziwi więc fakt, że dopiero teraz na
ekrany kin wchodzi druga część, jak to jednak mówią, lepiej późno, niż wcale.
Oczywiście zgodnie z wydawniczą tradycją, premiera nie mogła obyć się bez
wsparcia licznych tytułów związanych z całością, a wśród nich nie zabrakło
również czegoś dla miłośników komiksów. I jakie są to pozycje? Głównie
skierowane do dzieci, ale jakże sympatyczne.
W mieście zaczyna źle się dziać.
Szalejące dzikie zwierzę zaczyna siać popłoch i coś trzeba z tym zrobić. Księżniczka
Anna, której marzy się dokonanie czegoś wielkiego, jak możecie się domyślić,
wyrusza do akcji i wtedy właśnie poznaje młodą kobietę o imieniu Mari, która ma
marzenia podobne do jej własnych. Gdy dwie tak silne osobowości się spotykają,
jasne staje się, że będzie się działo. Pytanie tylko, co takiego!
Ale skoro to „Kraina lodu”, to co
dzieje się z Elsą? Nasza dzielna bohaterka stara się poradzić z kryzysem w
postaci konfliktu z sąsiednim państwem i zagadką zniszczenia rezerwatu
przyrody. Zawsze jednak może liczyć na pomoc przyjaciół, ale czy ta wystarczy?
Jako człowiek, którego dzieciństwo
przypadło na wczesne lata 90. XX wieku, wychowałem się na kilku konkretnych
rzeczach. Ich lista byłaby długa (od wieczorynek, przez modę na dinozaury, na klockach
lego skończywszy), ale w tym miejscu pozwólcie, że skupię się na komiksach. Moją
pierwszą i długoletnia komiksową miłością (zresztą wracam do niego po dziś
dzień, czasem kupując kolejne numery) był magazyn „Kaczor Donald”. I to tam
również – jednocześnie z innymi, niezależnymi publikacjami od Egmontu, jak np.
„Komiksem filmowym” – poznawałem inne, niż kacze disnejowskie opowieści,
głównie te związane z filmowymi hitami. Do dziś mam w swojej kolekcji takie
dodatki z „KD”, jak rozbita na dwa zeszyty adaptacja animacji „Mulan” czy
„Iniemamocni” bądź też solidny album „Atlantyda – zaginiony ląd”. Potem
wszelkiej maści tego typu rzeczy czytałem m.in. w zapomnianym już „Komiksowie”,
ale to materiał na inne rozważania.
Nie powinien więc nikogo dziwić
fakt, że do podobnych rzeczy mam sentyment i z chęcią sięgam po kolejne.
Sięgnąłem więc także po „Kraina Lodu: W poszukiwaniu siebie” i muszę przyznać,
że to sympatyczna pozycja. Prosta, to prawda, dziecinna, a jednak mająca swój
urok. Jest tu akcja, jest klimat, sporo zabawnych momentów i pouczająca nuta.
I jest też udana szata graficzna,
barwna, współczesna, z cartoonowa-mangowymi naleciałościami. Dzieciom na pewno
wpadnie w oko. Do tego dochodzi też dobre wydanie – kredowy papier, twardsza
oprawa. W skrócie: miłośnicy „Krainy lodu” będą zadowoleni.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz