MAGICAL
GIRLS OF CEPHIRO
Druga seria „Magic Knight Rayearth”
zaczyna się rozkręcać. I jednocześnie powoli dobiega już końca, bo to przecież
przedostatni tom – przedostatni dla niej, jak i całego tytułu. Szkoda, bo to
kawał bardzo dobrej mangi mecha-fantasy, która spodoba się i nastoletnim, i
dorosłym odbiorcom, niezależnie od płci. Ale trzeba się cieszyć tym, że możemy
czytać ją po polsku i na dodatek w tak znakomitym, jak to wydaniu.
„Położę kres legendzie o magicznych
rycerzach”.
Hikru, Umi i Fuu powróciły do
Cephiro by jeszcze raz pomóc magicznej krainie, którą ostatnie wydarzenia
odmieniły nie do poznania. Ale i one same też się zmieniły. Jak poradzą sobie
jednak z nowym, nieoczekiwanym zadaniem? Gdy w Cephiro trwa walka o to, kto
zostanie nowym filarem tego miejsca i zmieni je zgodnie ze swoimi marzeniami i
wizjami, są tacy, którzy chcą raz na zawsze położyć kres dziejom magicznych
rycerzy. Komu można w tej sytuacji zaufać? I świadkiem jakich wydarzeń staną
się nasze dzielne dziewczyny?
Po pierwszej serii „MKR”, która
zamknęła się w trzech tomach, ciąg dalszy to opowieść nawet lepsza, niż
początkowe epizody. Te pierwsze tomiki stosunkowo lekkie i bajkowe, skończyły
się bardzo szybko i pozostawiły po sobie niedosyt. Druga seria, choć nie
zatraciła obu tych cech, stała się nieco bardziej sentymentalna. Jednocześnie
zachowała wszystkie pozostałe elementy „Magic Knight Rayearth” – od dynamizmu i
walk, przez urok i humor, po nieco mroku i krwawych scen. Czytanie całości
niezmiennie więc przypomina mi oglądanie „Czarodziejki z Księżyca”, choć obie
opowieści leżą od siebie dość daleko.
Ale chociaż fabuła jest udana, prawdziwą
gwiazdą całości jednak niezmiennie pozostają ilustracje. Podobne do tych z „X”
tych samych autorek, a więc mroczne, szczegółowe, bardzo dynamiczne, pełne
detali i z mnóstwem efektów, wpadają w oko. W odróżnieniu jednak od flagowego
tytuły Clampa, „Magic Knight Rayearth” zawiera wiele lżejszych, prostszych i
bardziej cartoonowych elementów, sporo humoru i uroku, a także lekkości. Nie ma
tu też wszędobylskiej symboliki i takiego nagromadzenia ciemności, choć
jednocześnie całość pozostaje dość mroczna w swej tonacji.
I chociaż z dwóch wydawanych
obecnie serii „Clampa” wolę „Card Captor Sakurę”, „Magic Knight Rayearth”
polecam gorąco Waszej uwadze. To świetna, nastrojowa rozrywka, do której
chętnie się wraca. Oby wydawca nie poprzestał na tych dwóch tytułach i
zaserwował nam jeszcze jakieś cykle czterech utalentowanych mangaczek. Chyba
żaden fan japońskich komiksów nie byłby zawiedziony.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz