JAKA
PIĘKNA KATASTROFA
Rozerwały
się góry na pół lawa spływa strumieniem
Te
piekielne kamloty spadają na ziemię
Na
jakikolwiek cud szansa jest mała
Cudownie
napiął się łuk uwolniła się strzała
(…)
Panie
Boże jak wspaniale tu
Zapiera
dech brakuje tchu
Panie
schowaj nas pod świata dach
Po
drabinie z nieba już czas
- Pidżama Porno
„Reszta świata”, udane komiksowe
postapo, powraca z drugim tomem. Po tym, jak pierwsza część okazała się
zaskakująco udaną opowieścią, która może i fabularnie była zbyt szybko
poprowadzona i momentami nieprzekonująca, ale za to została rewelacyjnie
zilustrowana. I choćby właśnie dla samych ilustracji warto całość poznać. Tym
bardziej, że drugi tom łapie jeszcze lepszy rytm, choć osobiście na miejscu
autora kilka plansz bym poprawił.
Główną bohaterką całości jest
Marie, zmęczona życiem nauczycielka, która wraz z synami wybrała się w podróż do
malowniczo położonego Cazeaux, by przetrawić problemy rodzinne – a dokładniej
zdradę męża, który porzucił ją właśnie dla dużo młodszej kochanki. Niestety, w
trakcie ich pobytu tam, stało się coś złego. Dziwne zjawiska pogodowe,
trzęsienie ziemi, katastrofy… Zanim zdążyli zrozumieć, co się właściwie dzieje,
świat się zawalił, a ludzkość zaczęła dziczeć…
Teraz Marie z towarzyszącymi jej
dziećmi ucieka przed ludźmi z miasteczka, w którym schronili się na pewien
czas. Nie pościg jednak jest najgorszy, a to, co stało się ze wszystkim wokoło.
Z dawnego świat zostały tylko ruiny i dymiące zgliszcza. Miasta toną pod wodą,
transport nie istnieje, a inni ludzie mogą już nie żyć. Czy ich wędrówka przez
to, co ocalało, ma w ogóle sens? Czy zdołają jeszcze kiedykolwiek zobaczyć swoich
bliskich? I co takiego czeka na nich po drodze?
„Reszta świata” to komiks, który
serwuje nam szalony popis zniszczeń wywołanych przez naturę. Widowiskową
rozwałkę zapewnioną nam najprawdopodobniej przez samą planetę. Owszem, autor stara
się zaoferować nam coś więcej, jak np. historię o najgorszych stronach ludzkiej
natury, niczym w „Drodze”, jednak w tym momencie opowieść nieco szwankowała i
szwankuje nadal. Psychologia nie jest najmocniejszą stroną Chauzyego, na
szczęście tym razem bardziej skupia się na efektownych apokaliptycznych
popisach i sceneriach.
I dobrze, bo to robi duże wrażenie.
Wszystko dzięki temu, że zostało tak doskonale zilustrowane, w sposób
przypominający prace Hermanna Huppena, gdzie dość prosto, choć realistycznie
ukazane postacie, wrzucone zostają do realistycznie, drobiazgowo oddanego
świata. Owszem, kilka momentów jest nieco słabszych – jak chociażby dwupanelowa
plansza widoczna na przykładowych stronach – twarze i mimika na kolana nie
powalają, ale zdewastowane miasta, płonące równiny, zalane tereny, rozbite
maszyny czy obrócone w gruz budynki wywołują duże emocje. Dlatego polecam
gorąco, bo mimo mankamentów to świetna opowieść, do której chce się wracać.
Komentarze
Prześlij komentarz