KNIGHTFALL
Poślubnego aftermathu ciąg dalszy –
tak w skrócie można podsumować niniejszy album „Batmana”. Po wielkim
wydarzeniu, jakim był „Ślub”, Tom King zaczął nowy rozdział w życiu Człowieka
Nietoperza, ale jest to jednocześnie rozdział przejściowy, w którym Bruce musi
poradzić sobie z konsekwencjami ostatnich wydarzeń i własnych działań, jako
heros. I trzeba przyznać, że wychodzi mu to (Kingowi i Bruce’owi) znakomicie.
Po ataku, jakiego ofiarą padła
bliska Batmanowi osoba, Nietoperz kontynuuje swoją krucjatę przeciw
człowiekowi, który zlecił ten i inne ataki z ostatnich dni. Trop wiedzie go do
Bane’a, ale ten przecież przebywa a Arkham w stanie katatonii. Jak więc ma
pociągać za sznurki? A może to jedynie pozory?
Album „Batman: Ślub”, mimo
przewidywalnej przecież fabuły (a mogła być inna?), ze wszystkimi tymi gościnnymi
występami autorów, stanowił piękny hołd złożony postaci Batmana. Wszystkie
wcześniejsze fabuły Kinga znalazły w nim godną kulminację, ale echa tej
opowieści mocno pobrzmiewały w „Zimnych dniach”, gdzie jednocześnie zawiązany
został jakże ważny wątek potencjalnej śmierci jednej z kluczowych postaci. Która
to postać i co tego wynikło, zdradzać
nie będę, niemniej choć jest to wątek wtórny i ograny, w rękach Kinga, dzięki
nasyceniu emocjami, wychodzi naprawdę dobrze.
Oczywiście nie tylko to było i jest
powtórką. Niniejszy tom to – można chyba tak uznać – kolejna wariacja
scenarzysty na temat legendarnej fabuły „Knightfall”, debiutu Bane’a i zarazem
najważniejszej i najsłynniejszej opowieści z jego udziałem. Poprzednim razem co
chwilę serwował nam odwołania do łamania kręgosłupa, co samo w sobie aż tak
rażące nie było (znów emocje zapewniły masę przeżyć), teraz bawi się tajemnicą
i klimatem. I tak oto w ręce czytelników trafia kolejny dobry tom, który może i
miewa słabsze momenty, ale poziom, do jakiego King nas przyzwyczaił trzyma.
Za to słabszych momentów nie
znajdziecie w szacie graficznej. Mikel Janín, artysta operujący realistycznym
stylem z mocno europejskimi naleciałościami, serwuje nam opowieść, która z
miejsca wpada w oko. Jego kreska doskonale pasuje do całości i tonu, jaki
powinny mieć opowieści o Batmanie, a także wprowadza do nich swoistą
delikatność. Wszystko razem wzięte – oczywiście łącznie ze scenariuszem – daje
nam kolejny świetny album, który warto polecić miłośnikom tej serii.
Komentarze
Prześlij komentarz