WIECZNOŚĆ
I JESZCZE DALEJ
„Ku twej wieczności” trwa i prędko
się nie skończy. Widać, że autorka niezapomnianego „Kształtu twojego głosu”
dobrze poczuła się w wymyślonym przez siebie świecie fantasy, bo długością już
prześcignęła tamta serię i wciąż nie ma dość. I dobrze, że tak jest, bo
„Wieczność” to kawał znakomitego komiksu fantastycznego, o którym łatwo się nie
zapomina i którego kolejnych tomów wyczekuje się z niecierpliwością.
Niesio znów zostaje schwytany.
Książę Bon, ekscentryk widzący zmarłych, łapie jego i członków brygady
ochronnej, ale nie jest to pojmanie, jakiego można by oczekiwać. Zarówno na
naszego bohatera, jak i księcia czeka bowiem podróż, a jej cel jest jeden:
ratować ludzi przed kołatnikami. Rzecz w tym, że nie każdy chce takiej pomocy…
Yoshitoki Oima dała nam się poznać,
jako autorka poruszającej, pięknej opowieści obyczajowej, jaką był „Kształt
twojego głosu” - jedna z najlepszych mang o miłości ostatnich lat. Nie
nazwałbym jej romansem, bo hasło to ma pejoratywny wydźwięk, a „Kształt” był
opowieścią zaangażowaną, głęboką i w doskonały sposób grającą na naszych
emocjach. Po tak rewelacyjnym dziele, odnośnie „Ku twej wieczności" miałem
wielkie oczekiwania. Z drugiej strony nie obyło się bez obaw, skoro autorka tak
dobrze sprawdzająca się w przyziemnych przecież fabułach, wkraczała na grunt fantasy,
a może należałoby powiedzieć science fantasy.
Ale udało się. Nie tak, jak tamta
opowieść o niesłyszącej dziewczynie i jej szkolnym oprawcy próbującym
zadośćuczynić za krzywdy jej wyrządzone, niemniej „Ku twej wieczności” to
świetna przygodowa fantastyka z nutą
głębi w postaci rozważań nad poznawaniem samego siebie. Jednocześnie dostajemy tutaj solidna dawkę
niezwykłości, zwyczajowych dla Oimy wzruszeń i świetnie nakreślone postacie.
Owszem, autorka nieco zamknęła się w pewnych konkretnych ramach – tak
fabularnych, jak i gatunkowych – i nie szuka wyjścia poza nie, ale dopóki tak
doskonale się w nich odnajduje, nie ma takiej potrzeby.
A co z szatą graficzną? Ta
niezmiennie zachwyca swoją oryginalnością i wykonaniem. Ilustracje Oimy są dość
jasne, pozbawione nadmiaru czerni i rastrów, za to bardzo szczegółowe,
realistycznie oddające tła i budujące niesamowity nastrój. Kreska, jaką operuje
autorka, jest czysta i precyzyjna, jednocześnie łączy w sobie typowo mangową
stylistykę z grubymi liniami, nadającymi całości mocnych akcentów rodem z
europejskich komiksów.
Wszystko to składa się na świetną,
wartą polecenia serię. Każdy, kto lubi dobrą fantastykę, a fantasy w
szczególności, będzie zadowolony. I to o wiele bardziej, niż to na pierwszy
rzut oka może mu się wydawać.
Komentarze
Prześlij komentarz