WOJNA
MAGI(CZNA)
Przede mną coraz mniej tomików
„Magi” i coraz bardziej mi żal, że to już koniec. Przynajmniej na pewien czas,
bo gdy piszę te słowa – choć w Polsce mamy ich „dopiero” 27 – seria jest już
zakończona i liczy sobie 37 tomików, a więc jeszcze trochę świetnej zabawy
przed nami. Póki co jednak cieszę się tym, co mam jeszcze do czytania, bo – jak
pisałem już nieraz – „Magi” wciąga i to o wiele bardziej, niż mógłbym
kiedykolwiek sądzić.
Wojna trwa. Siła kontra magia. A wśród
zawieruchy on, młody Aladyn i jego przyjaciele. Stawka jest wysoka, bo od tego
wszystkiego zależą losy świata… Oczywiście to tradycyjnie nie koniec, bo już na
horyzoncie czają się odpowiedzi na pytania o Magich!
Jedną z rzeczy, które uwielbiam w
„Magi” to podobieństwo do „Dragon Balla”. Mogła to być porażka, bo mnóstwo
serii inspirowanych tym dziełem okazało się niewartych uwagi, ale w tym
wypadku, podobnie jak to np. było z „Naruto”, wszystko wyszło znakomicie.
Oczywiście część schematów tu powielonych jest charakterystyczna nie tyle dla
„DB”, co dla shounenów w ogóle (dziecięcy bohater, który wyrusza na szaloną
wyprawę przez niezwykły świat, podczas której ma coś odnaleźć, duża siła,
bardzo łagodna nuta erotyki, dużo walk itd., itd..), ale są też elementy
stricte kojarzące się ze „Smoczymi kulami”. Jakie?
Weźmy na przykład to, że zarówno
Aladyn, jak i Son Goku są posiadaczami niezwykłego artefaktu wspierającego ich w
walce (flet/kij długokrótek), do tego obaj mają nieposkromiony apetyt, a jakby
tego było mało mogą na czymś latać (turban/obłok Kinto). Są też inne elementy,
ale nie wszystko mogę Wam zdradzić – lepiej byście odkryli je sami.
Jednocześnie „Magi” ma do zaoferowania nieco własnego charakteru i elementów,
jak chociażby… swoista obsesja Aladyna na punkcie ssania piersi (do męskich czy
do wymion także zdarzało mu się dorwać ;) ) i nieco inny klimat, choć trzeba
przyznać, że „Dragon Ball” też często rozgrywał się w pustynnych sceneriach, a
i niektórzy bohaterowie nosili przecież iście bliskowschodnie stroje.
W tym momencie dochodzimy do tego,
co wyróżnia ten tytuł na tle podobnych mang, czyli mocna inspiracja „Baśniami
tysiąca i jednej nocy”. Tu zderzają się legendy, bajki i historia bliskowschodnich
regionów z fantasy i typowym mangowym bitewniakiem. Gwarantuje to, że „Magi” to
seria, która zarówno spodoba się miłośnikom tego typu dzieł, jak i tym, którzy
ich nie znoszą, ale za to chętnie sięgają po dobre, wciągające shouneny. Do tego
całość jest znakomicie zilustrowana i świetnie wydana. Dlatego jeśli lubicie
podobne opowieści, a jeszcze nie znacie tego cyklu, koniecznie powinniście to
zmienić.
Komentarze
Prześlij komentarz