LUDZKA
GĄSIENICA
Szalone dziewczyny powracają a wraz
z nimi urok, zbrodnie, humor, brutalność, słodycz, lejąca się krew, człowiek
bułka, lesbijskie pieszczoty… Długo by wymieniać. Ważne jest tylko to, że
zabawa jest jak zwykle przednia i zarówno miłośnicy horrorów, jak i thrillerów
znajdą tu coś dla siebie. I to w solidnej ilości.
Do R’Lyeh po pięciu latach wraca
Cyrk Buggshashi, a to oznacza… tak, tak – Hinako będzie chciała się tam wybrać
i jak zwykle pojawią się kłopoty. Gdy zabawa trwa w najlepsze, dochodzi do
tragedii. Miotacz noży zabija członkinię trupy i bynajmniej nie robi tego
przypadkiem. Co jednak się stało? I dlaczego?
To oczywiście tylko jeden z
problemów, którymi trzeba się zająć. W jednej z dzielnic miasta pojawia się
bowiem balon reklamowy. Niby zwykła rzecz, ale do tego przywiązani zostali
śmiejący się ludzie, tworząc coś na kształt ludzkiej gąsienicy unoszącej się ku
niebu. Wszystko wskazuje na to, że po dekadzie powrócił tajemniczy przestępca
„Comedy Winter”. Czym skończy się to szaleństwo? I co w ogóle się dzieje?
Kiedy po raz pierwszy sięgnąłem po „Murciélago”,
nie byłem przekonany do tej serii. Krew, mrok, humor, yuri… Typowe męskie
czytadło, czy to może mnie kupić? Kupiło. Postacią Hinako, klimatem, akcją
zagadkami i… żonglowaniem schematami znanych filmów. „Piła”, „24 godziny”,
„Szczęki”, filmy o zombie, wampirach… Teraz widać wpływy dziwnych horrorów
rodem z mang Junjiego Itō, wykręconych thrillerów i mam wrażenie, że „Ludzkiej
stonogi”, ale jeśli tak, to w naprawdę minimalnym stopniu.
Bo całość to po prostu typowe dla
serii pomieszanie infantylnego uroku i słodyczy z dosadną brutalnością. Żaden
tom serii jeszcze mnie nie zawiódł i piętnasty też oferuje dokładnie to, czego
oczekiwałem. Zaciekawia tajemnicą, jest odpowiednio krwawy, humoru (oczywiście
czarnego) także nie brakuje. Tempo akcji też jest konkretne, na nudę nie ma
więc czasu, a całość potrafi momentami autentycznie oczarować.
Do tego Yoshimurakana nie żałuje
nam pewnej dawki lesbijskiej erotyki. Nie jest to jakiś hentai, całość jest
łagodna i delikatna, często też zabawna, jednak miłośnicy obfitych kobiecych
kształtów i pieszczot między dziewczynami znajdą tu coś dla siebie. „Murciélago”
na tym polu przypomina twór marzeń nastolatka z burzą hormonów i makabrycznym
poczuciem humoru, ale taka właśnie miała być. Męska, lekko wulgarna, erotyczna
i zabawna w niezbyt wyszukany sposób. Do tego uzupełniona o znakomitą szatę
graficzną, robi duże wrażenie.
Reasumując: warto. Oczywiście jeśli
lubicie mroczne, mocne serie podlane czarnym humorem i urokiem (Hinako!). Ja
polecam gorąco.
Komentarze
Prześlij komentarz