Sekret panny Watanuki #3 - Ema Toyama

ROMANTYCZNO-EROTYCZNA KOMEDIA POMYŁEK


Pamiętacie Emę Toyamę? Trudno ją nazwać wybitną mangaczką, bo jej „Psy na mangę” były jedynie niezłą rozrywką. Ale w przypadku „Sekretu panny Watanuki” udało jej się stworzyć naprawdę dobrą komedie pomyłek. Romantyczno-erotyczną komedię pomyłek, by być dokładnym. I to na dodatek taką, która spodoba się i dziewczynom, i chłopakom.


Relacje miedzy bohaterami nabierają tempa, kiedy Owaru wyznaje Leili, że jego marzeniem jest pokochać kogoś całym sercem. Nic trudnego? Nie do końca, bo żeby kogoś pokochać, chłopak najpierw musi… iść z tym kimś do łóżka. Kolejność nie ta, ale Leila zapewnia go, że spełni jego marzenie. Co to jednak tak właściwie będzie oznaczać? Na naszych bohaterów znów czekają liczne szalone i pomylone przygody!


„Sekret panny Watanuki” to manga nietypowa. Spójrzcie tylko na jej tytuł – brzmi jak coś, co kryje tandetne romansidło, pewnie jeszcze utrzymane w wiktoriańskich klimatach. Gatunkowo opowieść też zdaje się to potwierdzać, bo właściwie mamy to do czynienia z komedią romantyczną spod szyldu shoujo. Ale wystarczy zacząć by przekonać się, że bliżej całości do przesyconego erotyką shounena, niż czegokolwiek innego.


O Emie Toyamie udało się połączyć – i to w całkiem zgrabny sposób – stylistyki tych dwóch mangowych światów. Niewybredne żarty erotyczne, dużo seksualnych aluzji, humor niewysokich lotów, wpadki bohaterów, którzy kończą w komicznie dwuznacznych pozach czy sytuacjach… Ale jednocześnie jest w tym kobieca delikatność, miłosne zawirowania, skupienie się bardziej na przystojnych chłopcach niż seksowych dziewczynach, dużo romantyzmu… Coś dla obu grup docelowych, zmiksowane w smakowitą całość i mogące zachęcić odbiorców do sięgnięcia po gatunki, które dotąd omijali.



Tym bardziej, że całość wieńczy znakomita szata graficzna. Udana była już w przypadku „Psów na mangę”, tu jednak Ema Toyama pokazała na co ją naprawdę stać. A przecież oba tytuły nie dzieli praktycznie żadna różnica czasu – „Psy” zakończyły się w roku 2014, „Watanuki” zaczęła od razu po nich. Ale widać tu więcej detali, bardziej dopracowaną kreskę, większe zagęszczenie w kadrach, lepiej używane rastry i tym podobne elementy. Wszystko to wygląda naprawdę znakomicie, gdzieś – znów – na styku typowych shoujo z elementami, które chyba każdy kojarzy głównie, jeśli nie jedynie, z shounenami.


Jeśli zatem lubicie szojki i szoneny ;) zachęcam do poznania. Oczywiście o ile macie ochotę na erotyczno-romantyczną komedię pomyłek. Wtedy dobra zabawa gwarantowana.


I dziękuje wydawnictwu Waneko za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.








Komentarze