DYKTATURA
U SMERFÓW
Egmont wraca z kolejnym tomem
„Smerfów” i od razu serwuje fanom jedno z najlepszych dzieł, jakie seria ma do
zaoferowania. Bo „Smerf naczelnik” to nie tylko absolutna klasyk, która
niezmiennie bawi kolejne pokolenia odbiorców, ale też i jeden z najgłębszych i
najmądrzejszych albumów o przygodach małych, niebieskich stworków. Co
ważniejsze aktualny pozostaje po dziś i dzień i robi równie wielkie wrażenie,
jak kiedy debiutował ponad pół wieku temu.
Każdy wie, jak to jest – gdy kota
nie ma, myszy… Znaczy, gdy Papy Smerfa nie ma Smerfy pakują się w kłopoty. Co
tym razem staje się ich udziałem? Pod nieobecność przywódcy każdy chce na ten
czas objąć władzę nad wioską, a to prowadzi oczywiście do konfliktu. Odpowiedź
na to, co zrobić w takiej sytuacji jest prosta: urządzić wybory! I tu na scenę
wkracza Smerf, który obiecuje wszystkim spełnienie każdej ich zachcianki.
Problem w tym, że granica dzieląca bycie naczelnikiem a dyktatorem jest bardzo
cienka…
„Smerf naczelnik” po raz pierwszy
pojawił się w 1964 roku na łamach magazynu „Spirou”. W kolejnym roku ukazało
się jego albumowe wydanie i z miejsca zdobyło uznanie krytyków. Peyo z pomocą Yvana
Delporte’a przygląda się mechanizmom władzy, polityki i tego, jak legalnie
wybrani przywódcy zaczynają dyktatorskie rządy. Dopatrywano się w tym satyry na
ówczesny rząd, widziano rozważania nad tym, ile powinny trwać kadencje
polityków, tym bardziej gdy ich obietnice wyborcze się nie spełniają, ale
dostrzegano w tym także satyryczny rzut oka na nazistowskie Niemcy i postać
Adolfa Hitlera.
Jakkolwiek by nie odczytywać treści
– a nie da się zaprzeczyć, że powyższe spostrzeżenia są słuszne – „Smerf
naczelnik’ to bardzo głęboka, jak na dziecięcy komiks, mądra i doskonale
poprowadzona opowieść, która dla dzieci będzie świetną, zabawną rozrywką,
dorosłych zaś urzeknie ambicją i aktualnością. Na tym tle druga opowieść z
tomu, „Smerfosymfonia", wypada nieco słabiej, ale to i tak kawał
doskonałej rozrywki, którą warto poznać. I to jeszcze jak.
Jak wszystkie pozostałe tomy serii,
tak i ten jest zabawny, pełen przygód i sympatycznych postaci, mądrość zaś,
przesłanie i głębia przekazane zostają w sposób lekki, płynny i naturalny.
Nieśmiertelny klimat dopełnia całość, a świetna szata graficzna, klasyczna,
prosta, ale doskonale pasująca do fabuły, po prostu zachwyca.
Tych, którzy Smerfy znają, zachęcać
nie muszę. Tych, którzy jakimś cudem jeszcze ich nie poznali (naprawdę są
tacy?), gorąco namawiam do lektury. Nieważne ile macie lat, ta seria bawi i
uczy każdego. I robi to po prostu w rewelacyjny sposób.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz