Totalna magia - Alice Hoffman

PRAKTYCZNA MAGIA


Któż z nas nie zna „Totalnej magii”? Ta kultowa już komedia romantyczna sprzed 22 lat nie była może wielkim hitem (przy budżecie 75 milionów w kinach zarobiła nieco ponad 68 mln., co trudno uznać za sukces), ale swego czasu często pokazywana była w telewizji, więc chyba każdy zainteresowany tematem ją widział. Ale niewielu z nich miało nawet pojęcie (przynajmniej w naszym kraju), że rzecz oparta została na o trzy lata starszej powieści. Teraz jednak w końcu wszyscy mogą przeczytać to dzieło i cóż można o nim powiedzieć, jak nie to, że jest lekkie, udane i sympatyczne. Może i bez głębi, ale na pewno mające swój urok.


Magia to nie bajki. Magia istnieje. I czasem nie można się bez niej obyć.

Cała opowieść koncentruje się na losach Gillian i Sally, dwóch sióstr, które po stracie rodziców trafiają pod opiekę ciotek. Problem w tym, że krewne, tak jak wszystkie kobiety z rodziny Owensów, są wiedźmami. Czary i uroki to ich chleb powszedni, a mieszkańcy się ich boją. Od dwustu lat wszystkie członkinie rodu obwiniane są o wszelkie zło, jakie spotyka ich miasteczko i wkrótce siostry doświadczają tego na własnej skórze. Mijają lata, Gillian i Sally wyjeżdżają. Czyżby przeszłość została hen za nimi? Niestety nie i już wkrótce daje o sobie znać, a drogi sióstr znów się przecinają. Co czeka na nie tym razem?


Tu zasadnicze pytanie brzmi czy to, co je czeka będzie odmienne od tego, co mogliśmy oglądać na filmie, ale ja Wam na nie nie odpowiem. Najlepiej by każdy zainteresowany odkrył to sam. To w końcu też część przyjemności płynącej z lektury i nie warto jej psuć. A co z tymi, którzy jakimś cudem nie znają kinowej wersji? Powinni wiedzieć, że to po prostu lekka, ale sympatyczna komedia romantyczna spod szyldu urban fantasy.


Co więcej można o niej powiedzieć? Przede wszystkim to, że „Totalna magia” (czy jak chce tego oryginalny tytuł „Praktyczna magia”) jest lepsza od współczesnych dzieł tego typu. To nie gniot w stylu „Sagi Zmierzch” ani też pseudo odwołujący się do wyższych wartości przeciętniak w stylu serii Ilony Andrews. Nie jest to wielkie dzieło, jedynie lekka, stricte rozrywkowa historia, a jednak przyzwoicie napisana i naprawdę sympatyczna. Kto lubi podobne klimaty, naprawdę będzie zadowolony.


A gdyby było Wam mało, wydawca oferuje drugą powieść z serii, „Zasady magii”, a autorka pracuje już nad częścią trzecią. Zabawa szybko się więc nie skończy. A fani chyba nie będą mieli powodu do narzekań.

Komentarze