AO
NO FIRE FORCE
„Fire Force” to seria specyficzna,
bo nawet jak na shounen, gatunek wciąż powielający schematy i podobne elementy,
wyjątkowo fabularnie wtórna. Nie bójcie się jednak, bo nie znaczy to wcale, że
cierpi na tym jakość. „FF” to bowiem dobra seria, jeszcze trochę do naprawdę
znakomitego dzieła jej brakuje, ale czyta się ją świetnie, szybko, lekko i
przyjemnie i chociaż schemat ten zna się na pamięć, zabawa jest naprawdę jest
udana.
W specjalnych siłach
przeciwpożarowych zaczyna się dziać. Atak na strażaków w trakcie zawodów to
jednak tylko początek. W końcu nadchodzi czas odpowiedzi na kilka pytań. Jak
jest prawda o pożarze, w którym zginęli rodzice Shinary? Po co naprawdę powstał
zastęp ósmy? I co jeszcze się wydarzy? Bo to oczywiście wcale nie koniec…
Jeśli chodzi o fabułę, „Fire Force”
to opowieść, która wręcz stanowi kopie innego świetnego shounena „Ao no
Exorcist”. Zacznijmy od świata, gdzie nie brak dziwnych mocy, z którymi walczy oddział
strażaków. Tyle, że trudno ich tak właściwie mówić tu o strażakach, skoro
bliżej im do zakonu egzorcyzmującego opętanych przez ogniste demony ludzi –
egzorcyzmującego za pomocą broni, czego w „Ao” też nie brakowało. Do tego mamy głównego
bohatera, podobnego z wyglądu do postaci wiodącej z tamtej serii, na dodatek
skrywa sekrety i też ma w sobie demoniczne moce. Tego typu podobieństwa można by
mnożyć, ale nie ma to sensu. Każdy znający „Ao no Exorcist” sam je zauważy,
reszty zaś nie będą one interesować.
Abstrahując od tego, „FF” to
shounen jakich wiele, ale bardzo udany. Sam pomysł co prawda nie wydaje się
jakoś szczególnie zachęcający, ale za to jego wykonanie już jak najbardziej.
Szybka akcja, piękne dziewczyny, odrobina łagodnej erotyki, niezłe
wykorzystanie strażackich klimatów, humor, fantastyka… Wszystko to składa się
na komiks, który czyta się szybko i przyjemnie. Zabawa z „Fire Force” jest bardzo
przyjemna nawet jeśli – tak, jak ja zresztą – nigdy nie marzyliście by zostać
strażakami.
Rysunki? Szata graficzna w równym
stopniu przypomina mi „Ao no Exorcist” co „My Hero Academia”, nie ma to jednak większego
znaczenia – liczy się, że „Fire Force” oferuje naprawdę udane ilustracje.
Owszem całość jest prostsza pod tym względem od wspomnianych serii, jaśniejsza
i pozbawiona aż tylu detali, a i czasem perspektywa czy proporcje szwankują, ale
jednak nadal robi spore wrażenie. Przyjemnie realistyczna i cartoonowa zarazem,
pełna świetnej dynamiki i jeszcze lepiej uchwyconych postaci, oferuje wszystko
to, czego od podobnych serii oczekujecie.
W skrócie: kto lubi shouneny… Sami
wiecie, zawiedziony nie będzie. Ot lekka, niewymagająca lektura dla miłośników
takich opowieści.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz