Niewidzialny człowiek - Herbert George Wells

NIEWIDZIALNA GROZA


Na początku mojej przygody z prozą H.G. Wellsa miałem z nią jeden zasadniczy problem: chociaż uwielbiam klasykę science fiction i jej naiwność, niektóre z jego pomysłów trąciły takim kiczem, że ciężko jest mi było je zaakceptować. Na szczęście były to nieliczne przypadki, a cała reszta dorobku autora, jednego z ojców fantastyki naukowej przecież, absolutnie zachwyca. „Wehikuł czasu”, „Wojna światów”, „Wyspa doktora Moreau” czy „Pierwsi ludzie na Księżycu” to tylko niektóre z najsłynniejszych i najlepszych dzieł Wellsa, a „Niewidzialny człowiek” to powieść (choć właściwie należałoby powiedzieć nowela), która doskonale do nich pasuje i zachwyca mimo upływu lat.


W trakcie śnieżycy do gospody w Iping przybywa Griffin, tajemniczy mężczyzna, ubrany tak, że nie widać nawet kawałka jego ciała. Wynajmuje pokój, chce by nikt mi nie przeszkadzał w jego badaniach i… Zdawałoby się, że to koniec, jednak aura tajemnicy i dziwne odgłosy dobiegające z jego pokoju budzą ciekawość w gospodyni. Kobieta chce więc odkryć jego sekret, nieświadoma, że Griffin jest naukowcem, który nie tylko wynalazł sposób na niewidzialność, to jeszcze sam stał się ofiarą swoich badań. Niestety to nie jego eksperymenty są niebezpieczne, a on sam…


„Niewidzialny człowiek” powraca na polski rynek ze względu na zbliżającą się premierę nowej filmowej adaptacji. Co prawda już w tym momencie wiadomo, że obraz współtwórcy „Piły” dobry nie będzie, ale za to dobra jest ta powieść i to jeszcze jak. To, podobnie jak niezapomniana ekranizacja z 1933 roku, która po dziś dzień robi wielkie wrażenie także swoimi efektami, po prostu wyśmienity thriller science fiction i nawet jeśli nie zaskakuje fabułą, nadrabia to klimatem. A przecież do tego dochodzi jeszcze ponadczasowość i prawdziwa siła wyrazu, których nic nie zastąpi.


Owszem, książce nie da się odmówić pewnej dozy naiwności, niemniej i tak, kiedy czytamy tę powieść, nic nas to nie obchodzi. Akcja jest ciekawa, tempo odpowiednie, a całość wcale nie banalna, wsparta aktualnymi zawsze przestrogami. Owszem, widzieliśmy to wszystko już niezliczoną ilość razy, dzieło inspirowało w końcu wiele filmów od serii studia Universal, przez sympatyczne „Wspomnienia niewidzialnego człowieka”, po dylogię „Człowiek widmo”, a jednak wciąż fascynuje. I to nie tylko ze względu na fakt bycia prekursorem podobnych opowieści. „Niewidzialny człowiek” wciąż ma w sobie bowiem dość świeżości i taką moc, że nie sposób mu nie ulec.


W skrócie: warto. Co tam warto – dla miłośników fantastyki i horrorów to absolutne musisz to mieć, którego wstyd jest nie znać. Jeśli nie macie  jeszcze na półce tej pozycji, nie wahajcie się ani chwili. Tym bardziej, że całość jest również świetnie wydana.

Komentarze