The X-Files, Season 10 Vol. 3: Pilgrims – Joe Harris, Mark McHaley, Matthew Dow Smith

PIELGRZYMI


W roku 2015 wydawnictwo SQN zaczęło wydawać w Polsce serię „Z archiwum X”, będącą komiksową kontynuacją serialu. Przerwało jednak po dwóch jakże obiecujących tomach, jako że w telewizji pojawił się dziesiąty sezon serialu, sprawiający że komiks przestał stanowić kanon. A szkoda, bo dzieło Joe’ego Harrisa to całkiem udana opowieść, mile grająca na sentymentach fanów i oferująca bardzo przyjemną rozrywkę z dreszczykiem. A w „Pilgrims” wreszcie dostajemy odpowiedzi na kilka pytań, choć jednocześnie tradycyjnie przybywa parę nowych.


W Arabii Saudyjskiej dochodzi do ataku terrorystycznego. Tak się jednak tylko wydaje. Mulder i Scully mają zbadać sprawę na miejscu, nie mając pojęcia, że Arabowie dowiercili się nie do ropy, a czarnej krwi kosmitów. Tylko, że tym razem coś jest nie tak, coś jest inaczej. Gdy na scenę wraca od lat martwy Krycek, powoli zaczynają pojawiać się odpowiedzi. Kim jednak są „przeklęci”? Na co polują kosmici i dlaczego? Kim są Krycek, Palacz i im podobni, którzy wrócili zza grobu? A przede wszystkim kim jest tajemnicza postać stojąca za ich działaniami?


Nie na wszystkie te pytania dostaniecie tu odpowiedzi, ale na wiele tak. Wiemy już mniej więcej, jak niektórzy wrócili zza grobu, poznajemy nowych obcych, którzy byli tu jeszcze zanim na Ziemi pojawił się człowiek i co tu właściwie robili, odkrywamy też kilka innych rzeczy, a całość, choć zaczęła się dość niemrawo, z każdym kolejnym rozdziałem staje się coraz bardziej ciekawa, mroczna i klimatyczna. Jednocześnie coraz więcej razy puszcza oko do fanów i chociaż ciągłe urywanie akcji w momencie, gdy już mamy się czegoś dowiedzieć czasem drażni, Harris nie pozostawia nas z niczym, choć wciąż to nawet nie połowa zagadki.


Przede wszystkim jednak czuć tu czasem stare, dobre „The X Files” i to się ceni. Czytając w oryginale dostrzega się także, jak w polskim wydaniu szwankował przekład dialogów, które stały się wręcz infantylne, podczas gdy tu widać różnorodność mowy wypowiadających je postaci. Tak czy inaczej jednak żal, że nie doczekaliśmy się tego, jak i pozostałych tomów w rodzimym języku, bo to dobre alternatywne rozwinięcie serialu. I widać w tej serii, jak wiele potem przemycił Carter do sezonów 11 i 12 (w końcu był współscenarzystą pierwszego tomu).


Kto lubi „Z archiwum X”, powinien poznać ten tom, bo po prostu warto. Sięgnąłem po niego na fali odświeżania sobie serialu i bawiłem się naprawdę znakomicie. I nie zamierzam na tym przestać.


Komentarze