ZOO,
MANGI I MIŁOŚĆ
Artysta pracujący przy komiksach, obyczajowa
opowieść i romans? O, czyżby twórcy „Bakumana” wrócili do swojej serii? Nic
bardziej mylnego. „Bakuman”, choć najlepszy w swoim gatunku, nie jest jedynym
przedstawicielem tego typu historii, a „Zoo zimą” mistrza Taniguchiego to jeden
z doskonalszych jego przedstawicieli. Świetnie napisany, spokojny, stonowany,
wyważony i narysowany w ten piękny sposób, za który kocha się mangi tego
autora.
Akcja opowieści dzieje się w roku 1966. Główny
bohater, młody mężczyzna Hamaguchi, zamieszkuje w Kioto, znajduje pracę w
zakładzie tekstylnym i zaczyna jakoś układać swoje życie. Czas dzieli między
obowiązki służbowe i odwiedzanie lokalnego zoo, gdzie lubi przesiadywać i
oddawać się rysowaniu tutejszych zwierząt. Nic więcej, poza tęsknotą za
dziewczyną, którą zostawił w rodzinnym mieście, nie zajmuje jego myśli.
Przynajmniej do dnia, w którym nie zostaje jedną z przyzwoitek córki szefa.
Ayako, bo tak jej na imię, wyszła za mąż z rozsądku, ale z miłości spotykała
się nieprzerwanie z kochankiem. Kiedy wszystko wyszło na jaw, maż zażądał
rozwodu, a teraz ojciec trzyma ją pod kloszem, zlecając pracownikom pilnowanie
jej. Najczęściej zajęcie to przypada Hamaguchiemu właśnie, ale chłopak nie wie
jeszcze co z tego wyniknie.
Wkrótce potem Hamaguchi zaczyna coraz bardziej mieć
dość pracy. Za namową przyjaciela przenosi się do Tokio i zostaje asystentem
znanego mangaki. Jego życie zaczyna się zmieniać, ale co właściwie przyniesie?
Zacznę od tego, że zupełnie czegoś innego
spodziewałem się po tej mandze. Patrząc na tytuł i okładkę, miałem nadzieję, że
będzie to powtórka z „Idącego człowieka”, innej z mang Taniguchiego. Że dostanę
leniwe przechadzki po zoo, zachwycanie się zwierzętami, stylizowanymi
wybiegami, widokami, porcję przyglądania się zwyczajnym ludziom i ich
codziennych sprawom. Potem przekartkowałem tomik i aż musiałem się upewnić, że
to rzeczywiście ta manga, bo zoo było w nim, jak na lekarstwo, a całość zdawała
się bardziej romansem, niż czymkolwiek innym. Ale dobrze, że dostałem coś
odmiennego, od oczekiwań, bo manga ta przyjemnie mnie zaskoczyła.
To jest romans, ale romans nieoczywisty, unikający
schematów i tym podobnych pułapek. Przede wszystkim jednak jest to dobra
opowieść obyczajowa o szukaniu swego miejsca w życiu i realizowaniu własnych
pasji. Jednocześnie ukazuje nam świat mangaków lat 60. i tamtejszą bohemę, co
stanowi bardzo ciekawy element dla wszystkich miłośników komiksów, pokazując
nam nieco inny obraz od tego, jaki widzieliśmy w „Bakumanie”. Wszystko to zaś
wieńczy doskonała szata graficzna, pełna dopracowanych w najdrobniejszych
elementach grafik, klimatyczna, na wskroś realistyczna i urzekająca obrazami.
Reasumując, absolutnie warto po „Zoo zimą sięgnąć”.
To kolejna piękna manga od Taniguchiego i po prostu kawał dobrej opowieści
graficznej, która spodoba się nawet tym za mangami nieprzepadającymi. Nieprędko
o niej zapomniecie.
Komentarze
Prześlij komentarz