Filip i Hydra - Patryk Fijałkowski

WYRWAĆ SIĘ Z ZAMKNIĘCIA


Wspomnienia, które iskrzą jeszcze dziś oczy szklą
Mały pokój i ja modląc się za ciszą
Która była mi najbliższą rzeczą, bliższą niż ona i niż on
Bliższą niż dom gdzie wyrosłem
Brak pieniędzy i alkohol niszczą proste
Ktoś powiedział mi opisz to opisuję

- Trzeci Wymiar


Piekło ma wiele twarzy, tak samo jak koszmar. Horror wcale nie musi być paranormalny, by być horrorem. Wiedzą o tym wszystkie dzieci z patologicznych rodzin i o tym właśnie traktuje powieść „Filip i hydra”. Dzieło może i niezbyt oryginalne, bo ileż już podobnych mieliśmy okazję czytać czy oglądać, ale jednocześnie całkiem przy tym udane. Szczególnie, jeśli należycie do pokolenia obecnych trzydziestolatków.


Dwie płaszczyzny czasowe. Ten sam bohater. I te same problemy.

Jako dziecko Filip przechodzi piekło toksycznego związku rodziców i wiecznego znęcania się ojca nad matką. Wypracowuje wówczas mechanizmy. Zamyka się w sobie.

Jako dorosły mężczyzna wciąż w owym zamknięciu tkwi. Próbując wyrwać się z tego wszystkiego stara się ułożyć życie, oddawać muzycznej pasji, stworzyć dobry związek z Hanią. Wtedy jednak ojciec po latach nieobecności kontaktuje się z nim i chce spotkać. Czy Filip w ogóle zechce ulec prośbie rodzica? I czy wyniknie z tego więcej dobrego, czy złego?


Trochę bez przekonania, tak podchodziłem do tej powieści. Bo temat ważny, ale zgrany, nie ma co się oszukiwać. Zresztą nawet gdyby nie był zgrany, trudno dobrze go ugryźć, bo gdy się samemu to przeżyło, łatwo popaść w nadmiernie emocjonalny ton, a gdy nie przeżyło, cóż, realizm może ucierpieć i to mocno. A Fijałkowski to przecież młody autor na dodatek, bez większego doświadczenia, co nie wróżyło „Filipowi” dobrze. Ale ciekawski ze mnie człowiek, daję szansę i w moje ręce trafiło całkiem niezłe dzieło.


Bo poza tym, że jestem ciekawski, jestem też sentymentalny, kiedy więc zacząłem czytać o bohaterze, którego dzieciństwo przypadło na podobny okres, co moje, który w szkole myślał o grach, a nie nauce, który oglądał „Dragon Balla”, musiałem coś do tej lektury poczuć. To w końcu jedne z elementów wspólnych dzielonych przeze mnie i bohatera. Jest ich więcej, odkrywać jednak polecam samemu, jeśli jesteście podobni nam wiekiem.


Pozostaje jednak pytanie, jak wypada rzecz istotna, jeśli nie najistotniejsza, czyli temat trudnego dzieciństwa, patologicznych relacji rodziców i tym podobnych wątków. Dobrze, to lektura bardziej dla młodzieży, więc nie ma tu drastyczności, że o prawdziwym szoku nawet nie wspomnę, ale czuć tutaj atmosferę lęku, niechęci przebywania w domu i niemożności wyrwania się z piekielnego kręgu dziecięcych mechanizmów obronnych.


Nieco słabiej niestety wypada za to sam styl, bo Fijałkowski swoje dzieło podaje nam w czasie teraźniejszym, a to udaje się niestety tylko najlepszym pisarzom. Chuck Palahniuk czy Amy Hempel doprowadzili do mistrzostwa, ale nawet u takich gigantów, jak Stephen King zawsze czuło się sztuczność, gdy posługiwali się tym czasem i trochę sztuczności jest i tutaj. Na szczęście autor dzięki sporej ilości żywych (ale jak na młodzież ułagodzonych) dialogów, osłabia nieco ten niechciany efekt. A że czyta się to lekko, nie ma co za wiele narzekać.


Podsumowując: „Filip i hydra” to całkiem udana opowieść o trudnym dzieciństwie i próbach wyrwania się z niego. Trochę rozliczeniowa, trochę ku pokrzepieniu serc, ale zarazem i trochę sentymentalna. Kogo tematyka ciekawi, śmiało może sięgnąć.


A teraz śpij, teraz śpij i zapomnij o tym
Co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś śnij i
Pomyśl, że to sen, że to wcale nie działo się
Tak będzie lepiej - śpij.

- Trzeci Wymiar

Komentarze

  1. Mocna książka po którą na pewno warto sięgnąć. Nie da się o niej zapomnieć i zmienia nam trochę myślenie. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz