Head Lopper, tom 3: Rycerze Venorii - Andrew McLean

BÓG ŚMIERCI


„Head Lopper” to seria, która debiutowała jako niszowe dzieło wydane własnym sumptem przez Andrew MacLeana, szybko jednak przejęty został przez Image Comics i tak to się zaczęło. O jego sukcesie nie przesadziła ani odkrywczość, bo historia Norgala Dekapitatora to dość typowe fantasy w lekko skandynawskich klimatach, ani nieprzeciętne wykonanie. Co zatem? Trudno do końca orzec, ale to po prostu udana, szalona, bardzo dobrze poprowadzona opowieść, która spodoba się miłośnikom gatunku.


Syn minotaura, egzekutor, dekapitator – Norgal. Wielki wojownik i posiadacz odciętej, ale gadatliwej (i zrzędliwej!) głowy Agathy Błękitnej Wiedźmy, przybywa do Venorii. Tu bowiem ma się wykluć bóg śmierci goblinów, a te ruszają go powitać. Miasto chce się przed nimi bronić, wojna wisi w powietrzu, a szaleństwo narasta. Czym to się zakończy?


Kiedy sięga się po ten album, pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo specyficzna szata graficzna, która – trzeba to podkreślić – nie każdego kupi. Kreska jest bardzo prosta, tak samo zresztą jak i kolorystyka, przez co seria kojarzy się m.in. z komiksami Davida B., a jeszcze bardziej z dziełami Mike’a Mignoli. Oczywiście pozostaje bardziej cartoonowa i nieskomplikowana, czasem też i nieco bardziej brudna. Ale nie martwcie się, choć widać tu pewien brak wprawy, a i na dodatek każdy miłośnik opowieści graficznych widział już wiele podobnych ilustracji i, nie ma się co oszukiwać, wiele lepiej wykonanych, „Head Lopper” zdecydowanie  ma swój urok i klimat.


Co jednak najważniejsze, opowieść ta po prostu ma w sobie to tzw. „coś”. Coś bliżej nieokreślonego, co przyciąga do komiksu, a potem wciąga w historię, którą opowiada nam autor. Fabuła co prawda nie jest w ogóle nowatorska, niemniej MacLean poprowadził ją w sposób sympatyczny, lekki i o dziwo wciągający. Jest konkretna akcja, dużo walk, spora doza humoru, jeszcze więcej krwi i intryg (na nich zresztą opiera się całość), ale w tym wszystkim nie zabrakło także klimatu. Zabawa z „Head Lopperem” jest więc zadziwiająco dobra, choć nic tak naprawdę, jak sami widzicie, tego nie zapowiadało. Ale na takie „rozczarowanie” nikt nie będzie narzekał.


Wszystko to wieńczy dobre  wydanie. Tradycyjnie mamy papier kredowy, dobrą jakość druku, dodatki, świetny przekład i konkretną liczbę stron za przystępną cenę. Miłośnicy komiksów fantasy będą więc zadowoleni. Nawet bardzo.









Komentarze