ZACZYNA
SIĘ BITWA
Z autorami tak to już jest, że zostają przypisani
do konkretnej szufladki. Stephen King, chociaż napisał mnóstwo powieści z grozą
niezwiązany na zawsze pozostanie Królem Horroru, Akira Toriyama, czego by nie zrobił,
będzie dla nas na zawsze ojcem „Dragon Balla” i komedii / bitewniaków, a David
Lynch reżyserem dziwnych, onirycznych filmów, nawet jeśli ma w swoim dorobku
„Prostą historię” czy „Człowieka słonia”. Ale Yoshitoki Oyma nie dała się tak
łatwo jasno określić. Po stworzeniu niezapomnianego „Kształtu twojego głosu”,
obyczajowo-romantycznej serii o zadośćuczynieniu win, atakuje nas fantastyczną,
mocno osadzoną w realiach fantasy, serią „Ku twej wieczności”, nawet zupełnie
inaczej rozkładając akcenty w tym dziele. Co pozostało bez zmian, to fakt, że
warto po ten tytuł sięgnąć, bo miłośników gatunku na pewno nie zawiedzie.
W końcu Niesio zaczyna odkrywać swój potencjał,
kiedy trening, któremu został poddany zaczyna przynosić konkretne rezultaty.
Przyda mu się to, bo już czeka na niego podróż do zagrożone przez Kołatników
Renril, gdzie mieszkańcy przygotowują się do walki obronnej. Jednak czy dadzą
sobie radę? Co prawda Bon stara się znaleźć sojuszników do pomocy w bitwie,
niemniej czy mu się to uda? A jeśli tak, czy zdąży na czas?
Na początku wspomniałem o artystach zaszufladkowanych.
Każdy z czytelników wie, jak nie tylko trudno się z takiej szufladki wyrwać,
ale też i to, że próby tworzenia dzieł najczęściej kończą się porażką (Rowling
i jej książki dla dorosłych czytelników to najlepszy przykład). Oima
przeskakując z obyczajowej historii o miłości, dramatu o „zbrodni” i karze, którą
sami sobie za własne czyny narzucamy, do rasowego fantasy analizującego nieco
naszą kondycję, może i nieco złagodziła emocje, jakie nam serwuje, ale za to
rozbudowała świat, bohaterów – także ilościowo – i repertuar środków i zabiegów
stylistycznych, którymi nas raczy.
Wyszło jej z tego bardzo dobre dzieło, nastrojowe,
wciągające, czasem zabawne, czasem przejmujące i na pewno zapadające w pamięć.
Nie dla wszystkich miłośników jej poprzedniej serii, ale wszyscy z nich, tak
jak i wszyscy miłośnicy fantastyki i fantasy w komiksowym wydaniu, powinni „Wieczności”
się przyjrzeć. Bo to dobry komiks, momentami nawet bardzo, który przyjemnie się
czyta i do którego chętnie się wraca.
Co ważniejsze jest to komiks rewelacyjnie
zilustrowany. Kreska Oimy, charakterystyczna i dopracowana do perfekcji mimo
młodego wieku artystki, absolutnie urzeka realizmem, designem postaci, ich
mimiką, oddaniem świata i wszystkim innym. Efekt finalny, tak jeśli chodzi o
grafikę, jak i fabułę, jest znakomity i wart polecenia każdemu.
Mangę kupicie tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz